Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/247

Ta strona została przepisana.
249
JAN III SOBIESKI.

— A więc dziś zaraz udajesz się do wojska?
— Jeszcze czas krótki zabawię w Stambule, aby liczbę twoich wojowników podwoić, najpotężniejszy władco, — odpowiedział Mustafa, — tylko na czele potężnej armii mogę wykonać zamierzone plany! Wojska twoje będą niezwyciężone. Choćby Polacy teraz od nieśli zwycięstwo, to wyjdzie ono na ich szkodę, gdyż łudzić się będą, że dalsze zwycięstwa przyjdą im równie łatwo!
— Nie zapominaj Mustafo, że Polska ma wodza, którego sława szybko wzrosła! — rzekł sułtan.
— Mówisz o marszałku Sobieskim, potężny władco... nie lękam się go. Zwyciężę go i upokorzę. Sława jego jest wielka, ale tem większą będzie twoja, gdy mi się uda go pokonać i u stóp twoich złożyć koronę Polski, abyś ją włożył na głowę twego wazala. Ja sam z nowemi pułkami pośpieszę na plac boju i ręczę głową, potężny władco, że nie długo poczekasz na wieść o zwycięstwie!
— Powiększy to twoją władzę i dostojeństwo, Mustafo! Idź i spełń, co mi przyrzekłeś, pierwszy baszo mojego państwa, w którego ręce powierzam największe siły.
Kara Mustafa skłonił się głęboko sułtanowi i wyszedł z pokoju.
Cel jego był osiągnięty. Ujął sobie chciwego podbojów sułtana.
Nowy wezyr w przedsieniach pałacu przyjął hołdy innych wezyrów i urzędników dworskich, a następnie udał się do swoich pokoi, ażeby poczynić potrzebne zarządzenie, celem utworzenia nowych pułków.
Wysłał kuryerów do wszystkich gubernatorów. ażeby ludzi zdolnych do broni przysyłali coprędzej do Stambułu.
Noc już zapadła, gdy nowy wielki wezyr ukończył swoje pierwsze prace i opuszczał seraj, wracając do swego pałacu.
Gdy Kara Mustafa przechodził przez wyłożone marmurem a oświetlone blaskiem księżyca podwórze, przyboczna warta sułtańska padała przed nim na kolana.
Trzy bramy cesarskiego pałacu otworzyły się szybko jedna po drugiej na skinienie dostojnika, który w swych rękach miał życie wszystkich.
Kara Mustafa przeszedł przez bramy, które się zaraz zanim zamknęły.
Księżyc oświecał jasno szeroką ulicę i wysokie mury, otaczające pałace i orgody sułtana.
Wielki wezyr uszedł kawałek drogi pod murem.
W pewnej odległości znajdowała się w murze szeroka nisza.
Miała ona z mocy dawnych tradycyi szczególne przeznaczenie: można ją było nazwać niszą wisielców.
Żaden z mieszkańców Stambułu nie przeszedł tamtędy, nie oddawszy pokłonu jak przed poświęcanem miejscem.
Kara Mustafa przechodząc koło niszy, spojrzał na nią.
Na silnym wbitym w mur haku wisiał nieruchomo człowiek.
Księżyc jasno oświecał jego postać.
Wielki wezyr zbliżył się i przypatrzył się wisielcowi.
Twarz jego przebiegł wyraz zadowolenia.
Powieszonym był oficer straży pa łacowej.
Gdy noc zapadła, spełnił on zapadły wyrok i na otrzymanym od Musta-