liszek, — i piję do was za jego powodzenie.
Młody kasztelanin widział, że ponure spojrzenie padło nań z niespokojnych oczu Wassalskiego i że twarz pięknej Jagiellony była marmurowo blada.
Przyjął toast i wychylił kieliszek.
Służący napełnili kieliszki i roznosili półmiski.
— Więc przybywacie z Krakowa? — zapytał Wassalski.
— Tak, panie wojewodo, z Krakowa, gdzie się odbywał właśnie wjazd nowego kasztelana, — odpowiedział Jan Sobieski, — brata mego i mnie wezwano, żebyśmy przybyli z Turcyi, ponieważ nasz szlachetny ojciec poniósł śmierć tak niespodziewanie.
— I braliście udział w uroczystości? — zapytała Jagiellona.
— Udaliśmy się do grobowca, do naszego ojca i przysięgliśmy mu, że go pomścimy, — odpowiedział Jan Sobieski, — uroczystość ta dotykała nas boleśnie, dostojna pani.
— Musicie być zmęczeni podróżą, rzekł po niejakim czasie Michał Wassalski do swego gościa, — sypialnia jest dla was przygotowana! Idźcie się pokrzepić spoczynkiem!
— Pozwól mi jeszcze jedno zadać pytanie, panie wojewodo, — rezkł Jan Sobieski, wstając jednocześnie z gospodarzem od stołu, — jesteś pan znany daleko i koło twych znajomych jest wielkie! Czy jaka wiadomość o mordercy mojego ojca do uszu twoich nie dobiegła?
Michał Wassalski musiał wysileniem woli pokryć wrażenie, jakie na nim uczyniło to zapytanie.
— Nie słyszałem nic o tej walce, w której zginął wasz ojciec, — odpowiedział.
— A więc muszę szukać dalej, przysiągłem bowiem, że nie spocznę, do póki mordercy nie wynajdę! — rzekł Jan Sobieski odchodząc i życząc wojewodzie i jego małżonce dobrej nocy.
Służący czekał ze świecznikiem i zaprowadził gościa do przeznaczonej dla niego sypialni.
Gdy Jan Sobieski odszedł, Michał Wassalski pochwycił namiętnie rękę Jagiellony, która stała wyprostowana i nieruchoma. Blada jej twarz, która przed chwilą uśmiechała się tak kusząco, przybrała przerażający wyraz.
— To on, — szepnął Michał Wassalski, — to Jan Sobieski, syn Jakóba!
— Piękny i dzielny młodzieniec, daję słowo! Dotrzyma on swej przysięgi!
— Do tego nie przyjdzie! — zgrzytnął zębami Michał Wassalski, — ja go uprzedzę! Padnie, jak padł jego ojciec! Jemu przepowiedziano, że osiągnie koronę polską.
— Jemu... koronę polską!
— Ród Sobieskich wszędzie i zawsze wywyższał się nad ród Wassalskich — mówił dalej wojewoda stłumionym głosem, — wiesz o tem, że ja sięgam po koronę, którą słaby król Jan II niedługo już będzie nosił! A teraz los stawia mi na drodze tego, nad którego kolebką widać było koronę polską!
— A więc zdepcz go, aby zuchwałą ręką po nią nie sięgnął! — odpowiedziała Jagiellona.
Wyglądała w tej chwili jak szatan, wydający wyrok zatracenia na kwitnące młodością życie.
— Usuń ze swej drogi tę przeszkodę! — mówiła dalej, — Jan Sobieski lub ty! Jeden z was tylko stanąć może u szczytu! A ja ci mówię, że jeśli go nie usuniesz, to on nie spocznie, dopóki nie znajdzie tego, kto podniósł rękę na jego ojca!
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/25
Ta strona została przepisana.
27
JAN III SOBIESKI.