Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/255

Ta strona została przepisana.
257
JAN III SOBIESKI.

— Do Husseina baszy, do saraskiera! — odpowiedzieli.
Timur błysnął oczyma z zadowoleniem.
— Właśnie chciałem iść do potężnego seraskiera! — rzekł.
Żołnierze zaprowadzili go do kosztownego wielkiego namiotu baszy.
Seraskier siedział na sposób turecki na wspaniałej, jedwabną materyą obitej sofie.
Czarni niewolnicy znajdowali się w głębi.
Timur padł na dywan przed wodzem.
— Ważną wiadomość ci przynoszę wielki i waleczny baszo, — rzekł.
— Wszak jesteś sługą indyjskiego kapłana, który ma swój pałac w Stambule? — zapytał Hussein basza.
— Tak, wielki i potężny wodzu, jestem Timur, sługą mądrego Allaraby! Twoi żołnierze schwytali mnie i przyprowadzili tutaj! Tym sposobem najłatwiej dostałem się do ciebie.
— Jaką mi przynosisz wiadomość?
— Przedewszystkiem mam ci oznajmić, wielki i mężny baszo, że król twych wrogów przeszedł do królestwa cieniów.
— Król Michał umarł? A Jan Sobieski, wódz jego?...
— Żyje i dzisiaj z wojskiem wyrusza przeciw tobie.
Seraskier powstał.
— Czy mówisz prawdę, Timurze?
— Ręczę głową, panie! Byłem aż pod obozem twoich nieprzyjaciół i widziałem jak wyruszali! Ale nieprzyjaciele twoi nie są tak liczni, jak wojska twoje... będzie ich najwyżej połowa!
— Zgadza się to z otrzymanemi przezemnie doniesieniami, — odpowiedział Hussein basza, — nie mam zatem powodu nie wierzyć twoim słowom. Ma my przed sobą słabszego nieprzyjaciela i łatwo nam będzie go pokonać. Zostaniesz tutaj.
Rozkazawszy Timurowi dać posiłek, seraskier wydał rozkaz, żeby dowódcy pułków zebrali się w jego namiocie.
Rozkaz ten wykonano wkrótce i na odbytej radzie wojennej postanowiono oczekiwać nieprzyjaciela, ażeby pod obozem stoczyć z nim bitwę.
Wysłani szpiedzy przynieśli do obozu wiadomość, że Polacy nadciągają od trzech stron.
Wkrótce między jednym z wysuniętych naprzód oddziałów tatarskich i przednią strażą Sobieskiego przyszło do bitwy, która się niezadługo zamieniła w walkę ogólną.
Atak Polaków, którzy chcieli Turków i Tatarów napaść w ich obozie, był tak gwałtowny, że Hussein basza był zmuszony rozwinąć wszystkie swe siły, aby stawić czoło nacierającemu nieprzyjacielowi.
Jakkolwiek armia Sobieskiego wy nosiła tylko pięćdziesiąt tysięcy przeciw osiemdziesiotysięcznemu nieprzyjacielowi, zastępowała jednak odwagą i zręcznem dowództwem liczebną mniej szość.
Przez całe popołudnie wrzała walka na wielkiem polu nad Dniestrem.
Krew płynęła strumieniami w tem strasznem starciu.
Hussein basza był tak pewny zwycięstwa, że nie poczynił żadnych zarządzeń na przypadek odwrotu, lecz przypatrywał się spokojnie ze wzgórza przebiegowi walki.
Sobieski dowodził środkiem swej armii.