Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/256

Ta strona została przepisana.
258
JAN III SOBIESKI.

Dowódcą prawego skrzydła był hetman polny Pac, lewem skrzydłem dowodził inny generał.
Temu ostatniemu Sobieski ufał, ale niedowierzał Pacowi.
Nie miał jednakże dotąd uzasadnionego powodu do odebrania mu dowództwa, a krok taki bez dostatecznego umotywowania, wywołałby niezadowolenie pomiędzy wojewodami.
Ostrożność kazała mu jednak mieć ciągle baczne oko na prawe skrzydło.
Armaty które z rozporządzenia Sobieskiego zajmowały doskonałą pozycyę, sprawiły pierwsze zamieszanie w szeregach nieprzyjacielskich, czyniąc w nich wielkie spustoszenie.
Działa tureckie były źle obsługiwane i niewielką Polakom zrządzały szkodę.
Widząc przewagę artyleryi, Sobieski rzucił swe wojsko w ten punkt, w którem dostrzegł zamieszanie w wojsku nieprzyjacielskiem.
W tej chwili jednak spostrzegł z przerażeniem, że prawe skrzydło, jakkolwiek widziało sukces środka, chwieje się, i że Pac nie chciał czy nie umiał utrzymać swoich żołnierzy.
Sobieski zdał na jednego, z podwładnych dowództwo swoich pułków, przemówił kilkoma słowy zachęty do żołnierzy i puścił się przez ciżbę ku prawemu skrzydłu, ażeby tam, jeżeli się da jeszcze, utrzymać porządek.
Jeszcze chwil kilka a cofanie się prawego skrzydła byłoby fatalnie wpłynęło na los bitwy.
Sobieski przybył na spienionym rumaku.
— Nędznym zdrajcą jest każdy, kto nie pójdzie za mną! — zawołał grzmiącym głosem.
Ukazanie się jego zelektryzowało tracących odwagę żołnierzy.
— Każdego tchórza, który się o krok cofnie, położę trupem na miejscu! Hetman polny Pac uśmiechnął się pogardliwie na te głośno wyrzeczone wyrazy.
— Siły nieprzyjaciela są przeważne! — zawołał w obec Sobieskiego, który znajdował się w blizkości.
— Tak nie mówi generał, tylko tchórz! — krzyknął w odpowiedzi Sobieski.
Słowa te do szalonego gniewu przy prowadziły Paca.
Uniósł się tak dalece, że pochwycił za broń.
Sobieski znalazł szukaną sposobność.
— Rozbroić hetmana Paca! — rozkazał wiernym rycerzom, którzy się znajdowali w jego orszaku.
— Pierwszy, który się do mnie zbliży, zginie na miejscu! — krzyknął groźnie Michał Pac.
Sobieski sam przyskoczył do swego przeciwnika.
Niektórzy wojewodowie chcieli przeszkodzić ich spotkaniu.
— Ustąpcie przyjaciele, — zawołał Sobieski, — przegramy bitwę i zgubimy Polskę, jeżeli nie usuniemy hetmana polnego. Jako naczelny wódz roz kazuję aresztować go!
— Dobrze, ażeby walka nie doznała przerwy! Ale tylko z tego względu rozkaz marszałka może być wykonany, — poddali się jego woli wojewodowie.
Wszelka zwłoka groziła największem niebezpieczeństwem.
Wprawdzie ukazanie się Sobieskiego położyło tamę popłochowi i nie powstrzymało cofających się, ale Hus-