Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/270

Ta strona została przepisana.
272
JAN III SOBIESKI.

Któż zresztą zajmował się nią? Kto o nią pytał?
Jana Sobieskiego nie było w mieście.
Zniknięcie jej z pałacu mogli sobie wszyscy tłómaczyć tem, że jak zazwyczaj opuściła Warszawę, aby się udać za swym panem.
Nikt nie mógł zgadnąć, gdzie się znajdowała, nikt nie mógł przyjść, ażeby ją wybawić.
Była to straszna myśl.
Jeżeli Jagiellona o niej zapomni, jeżeli nikt ze służby nie ulituje się nad nią, będzie zgubioną.
A wiedziała ona aż nadto dobrze, że Jagiellona pragnęła jej śmierci.
Jan Sobieski! On może jeden zapytałby o nią, po powrocie. Ale któżby o niej dał wiadomość? Miała już nigdy nie usłyszeć jego głosu, nigdy nie przebywać blisko niego.
Ta myśl dla niej była straszną.
Miłość dla niego, gorąca, czysta miłość, którą była przejęta, była jedynem uczuciem, które ożywiało ją, które jej dodawało odwagi i siły! Gdy była blisko niego czuła się szczęśliwą.
Oddał on rękę innej, ona była tylko jego niewolnicą, lecz był on zawsze dla niej dobry. Własną ręką wielokrotnie wybawiał ją z niebezpieczeństw, w jakich się znajdowała.
Tym razem nie czekała jej ta rozkosz, która ją zawsze wynagradzała za wszelkie boleści i męki.
Obraz Sobieskiego stał przed jej duszą. Niepodobna jej było pozostać dłużej w tem podziemiu. Potrzebowała być przy nim. Żyła tylko wtedy, gdy czuła się blisko niego, gdy słyszała jego dobrotliwe słowa, gdy odzież jego do swych warg przycisnąć mogła.
Ciężki ból ją dręczył, — czuła, że przyszła na świat po to jedynie, aby cierpieć.
Jakże radośnie znosiła dla niego wszystkie cierpienia i prywacye, jeżeli za to mogła mieć nadzieję pospieszyć do niego.
Teraz ta nadzieja została jej odjętą.
Z początku zazdrościła Maryi Kazimierze... nienawiść zagnieździła się w jej sercu... ale dobroć i łaskawość, jaką jej okazywała Marya Kazimiera wywarły skutek cudowny.
Przestała nienawidzieć swoją rywalkę, pomimo, że zabrała jej ukochanego.
Głęboka cisza panowała w obszernem z wielu ważkich korytarzy i izb złożonem podziemiu. Nic się nie poruszało dokoła. Zdawało się jej, że się znajduje w grobie.
Po pewnym czasie powstała.
Przyszło jej na myśl, że było jeszcze inne wyjście z podziemia.
Z właściwą sobie zręcznością chcia ła się o tem upewnić.
Jakkolwiek członki ją jeszcze bolały, zebrała siły i odwagę, aby pójść dalej.
Tutaj w miejscu do którego się na przód dostała, znajdowało się kilkoro drzwi. Prowadziły one do piwnic miesz czących wina i zapasy żywności.
Jedne z tych drzwi nie były zamknięte.
Weszła do izby i macając znalazła rozmaite zapasy.
Ponieważ była głodną i spragnioną, posiliła się zatem i napiła, a następnie wyszła z piwnicy.
Znalazła się w wązkim, sklepionym korytarzu, prowadzącym do czę-