Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/271

Ta strona została przepisana.
273
JAN III SOBIESKI.

ści piwnic, której jak się zdawało, nie zwiedzali służący.
Śwńadczyły o tem pajęczyny rozpinające się niekiedy na całej rzerokości korytarza.
Robactwo dostawało się na jej ręce i twarz. Nie zważała na to.
Po niejakim czasie poznała, że korytarzem weszła do przestrzeni kwadratowej, zawierającej, jak się przekonała wkrótce, beczki i skrzynie, które tu stały od dziesiątków lat, a może od stuleci, ponieważ były grubo kurzem i pajęczyną pokryte.
Ślepa niewolnica nie zatrzymała się przed tą przeszkodą, lecz postanowiła iść dalej.
Z wielką zręcznością przelazła przez porozstawiane naczynia i dostała się do innych drzwi.
Drzwi te były zastawione skrzynią i nie dawały się otworzyć. Oddawna widocznie noga ludzka tu nie postała.
Usiadłszy na skrzyni i wypocząwszy Sassa postanowiła dalej przeszukiwać piwnice, w nadziei znalezienia wyj ścia.
Wstała i z największem wysileniem usunęła przeszkodę, poczem próbowała otworzyć drzwi.
Niełatwe to było zadanie, bo drzewo napęczniało od wilgoci, a kurz i brud pozatykały szpary.
Po dość długich wysileniach udało się Sassie drzwi nieco uchylić.
Wstrętna woń zgnilizny uderzyła ją, jak gdyby otworzyła do grobu.
I to jednakże nie odwiodło jej od powziętego postanowienia.
Otworzyła drzwi szerzej i wsunęta się w głąb przez wązki otwór. Macając przekonała się, że się znaj duje znowu w wązkim sklepionym korytarzu.
Na wilgotnej podłodze korytarza coś się poruszało... dał się słyszeć głośny pisk...
Były to szczury, których długoletni spokój wejście Sassy zakłóciło. Bie gały one koło jej nóg i uciekały przed nią.
Jakkolwiek wstrętną była dla niej obecność tych zwierząt, Sassa szła dalej ostrożnie i powoli.
Korytarz zdawał się długim.
Nagle uczuła Sassa przed sobą drzwi.
Była to przeszkoda niełatwa do usunięcia, gdyż drzwi te były zaryglowa ne czy zamknięte, a rygla czy zamku znaleźć nie mogła.
Macając jednak zauważyła, że szczury i myszy, podkopując się pod dolną część drzwi wyrobiły znaczny otwór.
Sassa starała się powiększyć ten otwór, co się łatwo dało uczynić, bo drzewo było wilgotne i zmorszałe.
Po odłamaniu kilku kawałków drzewa otwór stał się tak wielkim, że się mogła przezeń przeczołgać.
Tym sposobem ślepa niewolnica przebyła i tę przeszkodę i dostała się znowu do obszerniejszego podziemia.
Sassa zaczęła znowu dotykaniem sprawdzać obszerność i kształt tego miejsca.
Nagle palce dotknęły wiszącego u ściany żelaznego łańcucha, który wydał brzęk ponury.
Sassa stanęła. Palce jej posuwały się po łańcuchu.
Nagle drgnęła.
Dotykała kości szkieletu.
U pierścienia, którym się kończył łańcuch wisiał szkielet zupełnie ciała pozbawionej ręki.
Straszny to był przedmiot.