Wyszła na górę, zapukała do zamkniętych drzwi i prosiła dozorujących sług, ażeby ją wypuścili.
Ludzie ci jednak śmiali się tylko z jej rozpaczy.
Sassa widziała, że była zgubioną, że się wydostać nie zdoła.
Zmęczenie ją przemogło.
Zeszła napowrót ze schodów i wybrawszy sobie miejsce usiadła.
Dreszcz przebiegał jej członki... wstrząsała się na myśl o szczurach... składała ręce i modliła się.
Następnie myślała o tym, którego kochała całą duszą.
— Janie Sobieski! panie! — wołała głosem, który.tłumiły łzy, wysłuchaj mnie, ratuj mnie.
Siły ją opuściły.
Upadła.
Lekki i łagodny sen, tulił ją w swoich litościwych objęciach.
W towarzystwie licznych orszaków dworu i służby udawali się wielcy panowie polscy do Krakowa, gdzie mia ła się odbyć uroczysta koronacya nowe go króla.
W dwóch pysznych karocach, zaprzężonych każda ośmioma dobranemi rumakami, Jan Sobieski i Marya Kazimiera przy odgłosie dzwonów i radośnych okrzykach tłumów, odbywali wjazd do starej stolicy.
Drogę każdej karocy torował jeździec przodowy, a za każdą postępował | oddział straży przybocznej
W uroczyście przystrojonej katedrze dopełnił arcybiskup Olszowski ko ronacyi króla Jana i królowej Maryi Kazimiery, która we wspaniałym stroju z świetnych klejnotów wyglądała piękniej niż kiedykolwiek.
Na uroczystość tę przybyli także wysłannicy obcych dworów i oczy pięk nej królowej poznały natychmiast pomiędzy nimi lorda Hyde, hrabiego Rochester.
Łono jej zaczęło podnosić się gwał towniej na jego widok... kochała go jeszcze.
Gdy przy odgłosie dzwonów i dział dopełnionym został obrządek koronacyi, Jan Sobieski zwrócił się do szlachty i podawał każdemu rękę, a tymczasem królowa przyjmowała hołdy dam.
Następnie obcy posłowie zbliżyli się do króla.
Margrabia de Bethune, szwagier Maryi Kazimiery wręczył królowi order św. Ducha, Karol II, król angielski, przesyłał mu życzenia pomyślności przez hrabiego Rochestera, jednego z najbogatszych i najznakomitszych lordów, którego siostra była zamężną za księciem York (Jakubem II).
Król podziękował tym i innym posłom i zwrócił się następnie do magnatów, w pośród których zauważył nieobecność Paców.
Nagle przez tłum zaczął się przeciskać jakiś człowiek stary i łachmanami okryty.
Starano się go powstrzymać.
— Precz z nim! — to waryat! — wołano.
Żebrak tymczasem wskazywał na Sobieskiego i nie pozwalał się powstrzymać.
Król spostrzegł go.
— Dopuście go do mnie, — zawołał, — pragnę go wysłuchać i wesprzeć.
Tłum się rozstąpił. Żebrak zbliżył się do króla.