Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/280

Ta strona została przepisana.
282
JAN III SOBIESKI.

Wpatrywał się w wonne szczątki i wskazywał je rękami, stojąc jak skamieniały.
Spuścizna z odległych czasów, któ rą czcił jak talizman, jak drogą relikwię, była zdeptaną.
Widok ten niesłychane wrażenie czynił na Tatarze.
Po niejakim czasie pochylił się i podniósł mały, błyszczący drogi kamień, oko rzeźbionej główki.
W tej chwili paź powrócił z korytarza do buduaru.
Tatar szybko ukrył znaleziony szczątek ogniwa.
Paź wszedł po cichu i wstrząsnął głową.
— Nie widać go, — szepnął.
— Poszedł?... Biada ci, żeś go nie zagadnął, — rzekł Tatar wracając z paziem do przedsionka, — musiałeś spać!
— Nie zdaje mi się.
— Nie spałeś?... przecież cię obu dziłem!
— Więc to był mnich?...
— Wyglądał jak mnich, — odpowiedział Tatar, ale to nie był mnich, to był kto inny!
— Uśmiechasz się... musisz coś wiedzieć.
— I ty byłbyś wiedział, gdybyś nie spał paziu!
— Niech sobie będzie kto chce, — rzekł paź, — co nas to obchodzi?... nie zdradź mnie!
— Byleby co innego nie zdradziło! — odpowiedział Tatar.
— O czem chcesz mówić? — zapytał paź.
Iszym Beli machnął ręką i odszedł.
— Ten przeklęty Tatar z małemi oczyma i splecionemi włosami, musi wszystko widzieć, — szepnął paź, — żeby go dyabli wzięli, on chyba wcale nie sypia! Jestem strasznie zmęczony.
Powrócił do niszy, położył się i w kilka chwil później zasnął znowu.

66.
Wyrok.

Ujęcie przez straż obszarpanego człowieka, który strzelał do króla, wymagała rozpoczęcia śledztwa.
Senatorowie, do liczby których należał także kanclerz Pac, byliby woleli całą tę sprawę ubić milczeniem i schwytanemu Leonowi pozwolić uciec, było to jednak niemożebnem.
W senacie, który jako najwyższa władza, rozstrzygał o wszystkich spra wach, tyczących się wysokich dostojników, zasiadali po największej części panowie niezadowoleni z wyniku tak poprzedniej, jak ostatniej elekcyi.
Panowie ci, stawiali senat wyżej od samego tronu.
Prawda, że senat decydował także o sprawach, tyczących się króla, który w każdej sprawie musiał się przed senatem usprawiedliwiać.
Senat miał także prawo graniczenia pewnych prerogatyw królewskich.
Sprawca zamachu Leon oddany zatem został pod sąd senatu.
Gdy członkowie najwyższego trybunału zebrali się w przeznaczonej na ten cel sali zamkowej i zasiedli w fotelach około wielkiego stołu, wstał kanclerz Pac.
— Nim każę tu wprowadzić jednego z byłych żołnierzy mego brata, panowie i bracia, — zaczął, — muszę wspomnieć o oszczerczej wieści, którą