Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/281

Ta strona została przepisana.
283
JAN III SOBIESKI.

puścili w obieg niektórzy żołnierze króla. Wieść ta zasługuje na przykładne ukaranie! Niektórzy zuchwalcy śmią przypuszczać i mówić, że żołnierz Leon był najęty do swego zbrodniczego czynu przez hetmana polnego Paca!
— To niesłychane! Śmierć zuchwałym oskarżycielom! — zawołali senatorowie, — biada temu, ktoby się poważył głośno i jawnie wypowiedzieć podobne zdanie!
— Żądam opieki dla mojego brata!
— Ta opieka będzie mu dana! — odpowiedziano, — szubienica czeka każdego, ktoby raz jeszcze poważył się wymówić takie słowa!
— Dziękuję wam za ten dowód sprawiedliwości waszej panowie i bracia, — mówił kanclerz dalej, — przeciwko niesłusznemu oskarżeniu, wymierzonemu na jednego z nas, winniśmy występować wszyscy, inaczej zatracimy swą godność!... Wprowadzić oskarżonego!
Jeden ze sług senatu oddalił się i wkrótce wprowadził Leona.
Oskarżony musiał zapewne wiedzieć że nic bardzo złego nie stanie mu się, gdyż nie z żalem i skruchą, ale z zuchwałą miną wszedł do sali i pokłonił się.
— Zbliż się! — rozkazał kanclerz Pac.
Leon uczynił zadość wezwaniu.
Wyglądał on strasznie.
Na twarzy i całem ciele widać było ślady pobicia przez oburzony zamachem lud.
Odzież jego była podarta i opadała w łachmanach.
— Zdaje mi się, że ten nędzasz popełnił zbrodnię tylko z rozpaczy, — rzekł jeden z zasiadających.
— Jak się nazywasz?
— Leon, panie, — odpowiedział oskarżony.
— Czy wiesz, jaką zbrodnię popełniłeś w dniu koronacyi? — zapytał kanclerz dalej.
— Zbrodnię? Nic o tem nie wiem, panie! Nie wiem, czego odemnie chcieli ludzie i straż! Czyż to nie był dzień radosny?... Czyż wszyscy nie strzelali?... Otóż i ja strzelałem! I nic więcej!
— Daję słowo, wygadany! — uśmiechnął się jeden z senatorów.
— Może ocali swoją głowę, — rzekli inni półgłosem.
— Więc nie miałeś zamiaru strzelać?
— Naturalnie, że miałem, panie. Któżby co zrobił, gdyby nie miał zamiaru?... Powiadam, że wiem co zrobiłem! Wystrzeliłem na wiwat i basta!
— Tak, ale kula była w pistolecie.
— Kula? Była tam kula... czyż ja wiem, czy to była kula? Skądby się wzięła? Proszę mi ją pokazać!... Strzelałem, bo wszyscy strzelali.
Kanclerz Pac uśmiechnął się.
Obrona ta widocznie podobała mu się.
— Sądzi on, że nie miał kuli w pistolecie, — rzekł kanclerz do otaczających.
— Tym sposobem się nie wykręcisz! — zawołał jeden z senatorów, — książę prymas słyszał świst kuli.
— Słyszał? książę prymas słyszał? To co innego! W takim razie była kula w pistolecie, ale ja go nie nabijałem i basta!
— Skądżeś wziął pistolet Leonie? — zpytał kanclerz