Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/283

Ta strona została przepisana.
285
JAN III SOBIESKI.

na, — i dziękuję wam za opiekę, jakiej użyczacie wdowie.
Ukłoniła się i dumnym krokiem wyszła z sali.
Gdy senatorowie pozostali sami, podniosło się kilka głosów.
— To niewolnica Sobieskiego! — mówiono.
— Będzie się gniewał, gdy się dowie o zapadłym wyroku.
— Więc niech wyrok zapadnie tajemnie i kaźmy go tajemnie wykonać, rzekł kanclerz Pac, — stary zwyczaj na to nie pozwala. Czyż chcecie panowie, żeby senat wstrzymał się od wydania wyroku?... Na cóż w takim razie bylibyśmy potrzebni. Jeżeli tak, to rozwiążmy się zaraz!
— Kanclerz ma słuszność! — wołali niektórzy.
— Czyż mamy dopuścić do otwartego zerwania z królem? — mówili inni, — byłby to tryumf dla nieprzyjaciół kraju!
— Więc zrzeczmy się naszych praw! — podszczuwał Pac.
— Nie, nie! od praw naszych nie odstąpimy! wyrok musi być wydany!
— Tak jest! tak jest!
— Może wolicie, żeby powiedziano, że senat stchórzył?... Namyślcie się! dolewał kanclerz oliwy do ognia — niech się lepiej z nas śmieją!
— Nigdy! — zawołali senatorowie roznamiętnieni, — do tego nie przyjdzie.
— A więc wydajmy wyrok, skoro usłyszeliśmy skargę! — nastawał kanclerz Pac, — uznajmy ją wolną, jeżeli uważacie, że to słuszne! Cóż nas może skłonić, żebyśmy wyrokowali wbrew przekonaniu? Kto może na nas wpływ wywierać? Ażeby zaś nikt nie był w wyroku krępowany, aby jeden nie wie dział co wyrzekł drugi, zbierać będę głosy do zakrytej urny. Nikt się nie dowie, jak kto z nas — głosował! I wyroku nikt się nie dowie oprócz tych, co go będą wykonywali! Tu nawet wpośród nas wyrok nie będzie ogłoszony! Ja biorę kartkę i obliczywszy je, wrzucę w ogień, a potem każę spełnić wyrok senatu!
— Dobrze, niech tak będzie, kanclerz ma słuszność! — wołano.
— Zgadzacie się, a więc dobrze, — mówił Pac dalej, — tym sposobem utrzymamy nasze prawo, naszą niezależność!
Słowa kanclerza wywołały liczne oklaski.
— Zapada zatem wyrok na niewolnicę Sassę, panowie i bracia! — zawołał Pac.
Wszyscy przygotowali kartki.
Kanclerz rozkazał służącemu przynieść urnę przykrytą czarnem suknem.
Następnie sam napisał kartkę, wrzucił ją do urny i zaczął zbierać głosy.
— Resztę mnie pozostawcie, panowie i bracia, — rzekł, — i bądźcie przekonani, że będę umiał utrzymać powagę senatu!
Po oddaniu głosów i rozejściu się senatorów, kanclerz sam pozostawszy, zdjął przykrycie z urny.
Giętką trzciną być chcecie? — szepnął z wściekłością, — chcecie być ulegli i względli! Ja was gdzieindziej poprowadzę! Czuję, że mam nad wami przewagę. Pierwszą próbę zrobiłem dzisiaj i powiodła mi się. Złożyliście decyzyę w moje ręce, senatorowie i ja ją wydam! Możecie być pewni, że wkrótce najwyższa władza dostanie się w moje ręce! Dziewczyna zostanie rozszarpaną przez dzikie zwierzęta, dlate-