dzie. znaleźć się muszą, jest mała i znika wobec tych, którzy potępiają ich postępowanie. W obecnych niebezpiecznych czasach byłoby nieszczęściem dla kraju, gdyby ich działania doprowa dzić miały do zamieszek.
— Łączę mój głos z głosem delegatów, — rzekł książę prymas, — wyrażam wybranemu przez nas najmiłościw szemu królowi zupełne zaufanie i przy wiązanie do kraju i łączę moją prośbę z prośbami deputowanych, ażeby jego królewska mość wierzył w te uczucia! Jestem mocno przekonany, że zgoda przywróconą — zostanie i uczyni to przej mujące w kraju wrażenie, jeżeli najjaśniejszy pan zechce zatrzymać koronę i dzierżyć berło silną ręką!
— O to i my prosimy! — zawołali delegaci.
— Dobrze, panowie, — rzekł Sobieski, — skoro taką jest wola większo ści, niechaj się spełni! Nie pozwolę sobie nic ująć z moich praw, ale i waszych naruszać nie myślę! Tylko w ten sposób może istnieć porządek! Idźcie i oznajmijcie zgromadzonym, że pozostaję na tronie i silną ręką bronić będę tego tronu tak na wewnątrz, jak na zewnątrz kraju.
— Dzięki ci, najjaśniejszy panie, — zawołał prymas, — są to prawdziwie królewskie słowa! Idźcie, panowie i powtórzcie je zebranym! Uspokoją one wzburzone umysły!
Delegaci opuścili namiot i wkrótce głośne okrzyki na wielkim placu oznaj miły, że wpływ Paców jest złamany, i że przyjęto z uniesieniem słowa królewskie.
Jan Sobieski z zadowoleniem słuchał tych okrzyków.
W tej chwili na placu, na który tylko członkowie sejmu mieli przystęp, ukazał się człowiek w czerwonej odzieży, trzymający w prawej ręce, wzniesionej do góry, wielkie pismo.
Był to czerwony Sarafan, którego ukazanie się, zadziwiło obecnych na placu żołnierzy.
Czyżby nowa wojna była już niedaleką? Halabardami zagrożono czerwonemu Sarafanowi przystęp.
— Tu nikomu wchodzić nie wolno! — zawołał jeden z żołnierzy.
Czerwony Sarafan swoim zwyczajem roześmiał się głośno.
— Dajcie pokój, bracia, — rzekł do żołnierzy, — musicie mnie przepuścić. Mam list do króla.
— To każdy może powiedzieć... chociaż jesteś czerwonym Sarafanem, nie puścimy cię!
— He, he! — roześmiał się Sarafan, — zapytajcie wielkiego marszałka... powiadam wam, że muszę iść do króla!
— Odpędźmy raz tego czerwonego opętańca, — rzekł jeden z żołnierzy.
Czerwony Sarafan popatrzył na niego przez chwilę dziwnym wzrokiem, a następnie z miną współczucia.
— Czy myślice, że mnie odwiedziecie od mego postanowienia? — zapytał, śmiejąc się.
— Więc oddaj pismo! — zawołał żołnierz.
Ale czerwony Sarafan ukrył je szybko i zręcznie pod bluzą i roześmiał się głośno.
— Nic z tego! powiedzcie tylko królowi, wielkiemu Sobieskiemu, że czerwony Sarafan przyszedł, a potem czekajcie, co się stanie! — rzekł.
Wiadomość, że czerwone widmo znowu się ukazało, szybko obiegła zgromadzenie i doszła aż do króla.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/286
Ta strona została przepisana.
288
JAN III SOBIESKI.