Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/287

Ta strona została przepisana.
289
JAN III SOBIESKI.

— Chce iść do mnie? — zawołał Sobieski, — przyprowadźcie go. Winienem mu wdzięczność, a nie miałem sposobności go wynagrodzić!
Rozkaz króla został natychmiast wykonany.
Posłano do halabardników rozkaz przepuszczenia czerwonego Sarafana.
Wkrótce potem wszedł on do namiotu i padł na kolana przed królem.
— Wstań! — rzekł Sobieski, — znam cię dobrze, nie tylko stąd, że wielokrotnie ukazywałeś się przed bitwami wśród moich wojsk, ale także, żeś mi życie ocalił.
Czerwony Sarafan zrobił grymas szczególny.
Król podał mu rękę.
— Nie zapominam usług, — rzekł — jestem ci winien wdzięczność i nagrodę! Powiedz mi, czego sobie życzysz?
Czerwony Sarafan roześmiał się do króla i patrzył na niego zdziwiony.
— Powiedz, czego pragniesz, — powtórzył król, — ażebyś mógł otrzymać zasłużoną nagrodę, mów!
— Hm! — odpowiedział Sarafan, — jeżeli wielki król chce mi coś ofiarować, to najmilszym dla mnie byłby koń!
— Będziesz sobie mógł wybrać z mojej stajni! Ale powiedz nam teraz, jak się nazywasz! Żołnierze nazywają cię czerwonym Sarafanem.
Sarafan skinął potwierdzająco głową.
— Nazywam się Sarafan! — rzekł.
— Którz cię tak ochrzcił? — zapytał Sobieski.
Zapytany wskazał ręką na wschód.
— Wskazujesz w stronę Moskwy... i rzeczywiście pokazujesz się także niekiedy w pośród wojsk moskiewskich. Ale gdzie się urodziłeś? skąd pochodzisz?
Czerwony Sarafan spojrzał na króla z wyrazem twarzy, świadczącym, że nie rozumie o co jest pytany.
— Skąd tu przyszedłeś? — powtórzył Sobieski.
— Od starego mnicha, — odpowiedział Sarafan z uśmiechem, ciesząc się, że znalazł dobrą odpowiedź, — od starego mnicha, który mnie nakarmił i na poił! Oto jest coś dla wielkiego króla.
Przyklęknął, wydobył list i podniósł z nim rękę do góry.
— Ten list jest do mnie i stary mnich dał ci go? — zapytał Sobieski.
Czerwony Sarafan potakująco skinął głową.
— Musiał być w jakimś klasztorze, w którym mu dano przytułek, — rzekł król do znajdujących się przy nim trzech dostojników koronnych, — a ten list musi zawierać prośbę tych zakonników. Weźcie i przeczytajcie, panie marszałku!
Sobieski podał marszałkowi list i zapytał klęczącego przed nim Sarafana:
— W którym klasztorze byłeś?
— Nie byłem w żadnym klasztorze, wielki królu! — odpowiedział Sarafan.
— A jednak mówisz, że ten list do mnie otrzymałeś od mnicha?
Sarafan skinął głową.
— Gdzież widziałeś tego mnicha? — spytał król Jan.
Czerwony Sarafan wskazał ręką na daleką odległość.
W tej chwili marszałek blady i przerażony przystąpił do króla.