Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/291

Ta strona została przepisana.
293
JAN III SOBIESKI.

wspaniale przybranych salonów, w któ rych znajdowali się już liczni goście.
Dała się słyszeć wyborna muzyka.
W tem, gdy król z królową przechodzili przez salę do miejsca, dla nich obojga przeznaczonych, zdawało się, że Jan Sobieski coś nagle zauważył.
Barwa twarzy Maryi zmieniła się nagle.
— Nie widzę na tobie starożytnego naszyjnika, Maryo, — rzekł Sobieski. — Ale co ci jest?... tak pobladłaś?...
— To nic mój mężu, to zaraz przej dzie, — szepnęła królowa.
— Nie wzięłaś dziś tego starożytnego, prześlicznego naszyjnika Maryo.
— Dla odmiany, — odpowiedziała królowa.
Słowa jej jednak brzmiały tak niepewnie, jej zachowanie się było tak uderzające, że Sobieski nie mógł odrazu zdać sobie z tego sprawy.
Podejrzliwość jednak była mu ob cą.
Odprowadził królówę, aż na jej miejsce, a następnie rozmawiał z kilkoma obecnemi osobami.
Na tę chwilę, a może na cały ten wieczór niebezpieczeństwo było usunięte, ale któregobądź z dni najbliższych mogło się ponowić.
Cożby nastąpiło wówczas?
Marya Kazimiera, która w liczbie obecnych panów zauważyła także hrabiego Rochestera, znajdowała się w trudnem do opisania wzruszeniu.
Tymczasem przypadek, albo raczej zły duch Maryi sprowadził naprze ciw niej wojewodzinę Wassalską.
Królowa czuła ciągle dla wojewodziny największą sympatyę.
Powstała i z uprzejmością postąpiła naprzeciw niej.
Jagiellona, która wyzyskiwała pełną ufność Maryi, w tym celu, ażeby się dowiadywać najskrytszych tajemnic dworu i dlatego, aby nią jak najbardziej zawładnąć, okazywała kró lowej największą życzliwość.
— Droga wojewodzino, — rzekła Marya Kazimiera do Jagiellony, — cie szy mnie to, że będę mogła pomówić z tobą poufnie przez kilka chwil.
— Najjaśniejsza pani jest blada i wzruszona, — rzekła Jagiellona, wybornie odgrywając współczucie, — to mnie smuci... Co to jest?... co spowodowało tę chmurę na obliczu waszej królewskiej mości?
— Muszę się przed tobą zwierzyć, wojewodzino, jak przed przyjaciółką najlepszą, przed którą potrzebuję odsłonić swój smutek.
— To zaufanie uszczęśliwia mnie i zachwyca, najjaśniejsza pani, i jeżeli będzie w mojej mocy rozproszyć te ciemne chmury, to będę się uważała za szczęśliwą.
— Wierzę ci, pani wojewodzino! A więc posłuchaj, — zaczęła Marya, — Przed niejakim czasem dostałam od mego małżonka naszyjnik szczególnego rodzaju, złożony z dwudziestu, sztu cznie rzeźbionych i drogiemi kamienia mi wysadzanych małych kuleczek.
— Widziałam go. Najjaśniejsza pani raczyła mi kiedyś okazywać ten strój prześliczny. Jestto prawdziwie rzadki klejnot.
— Właśnie ta jego rzadkość jest mojem nieszczęściem!
— Nieszczęściem? — zawołała Jagiellona z przestrachem.
— Jestem nadzwyczaj zmartwioną, — przyznała się Marya Kazimiera, — gdyż jedno z tych ogniw zniszczyłam i zatraciłam.
— To ogromna szkoda!