Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/292

Ta strona została przepisana.
294
JAN III SOBIESKI.

— Szkoda niepowetowana!
— Dlaczegóż jednak najjaśniejsza pani nazywa to nieszczęściem?
— Król nie powinien o tem się dowiedzieć.
— Ale przecież prędzej czy później spostrzedz to będzie musiał.
— To jest właśnie moje zmartwie nie i to zmartwienie mnie trawi.
— Wielkie nieba! trzeba na to zaradzić!
— Ja nie mam rady. Jak ukryć tę stratę, czem ją zastąpić?
— Najjaśniejsza pani raczy pozwolić, ja znajdę sposób, — szepnęła Jagiellona nagle, — jestto sposób jedynie możebny uzyskania dobrej rady i pomocy.
— Oh! dzięki niebu!... mów wojewodzino. Czy wiesz jakim sposobem zastąpić to ogniwo naszyjnika?
— Nie wiem, najjaśniejsza pani, ale znam człowieka, który na to może poradzić, jedynego człowieka, który będzie mógł powiedzieć, gdzie takie klejnoty znaleźć można, jedynego czło wieka, który będzie w stanie dać taką kulkę.
— O kim mówisz, wojewodzino? — zapytała królowa z niepokojem.
— Droga do niego jest daleka, naj jaśniejsza pani, ale może wasza królewska mość ma jakiego zaufanego posłańca, którego możnaby tam posłać.
— Dokąd?
— Do tambułu, najjaśniejsza pani.
— Do naszego wroga?
— Zawarte zostało zawieszenie broni, a to rzecz tak dobra, jak pokój.
— A kogóż tam masz na myśli wojewodzino?
— W Pera na przedmieściu miesz ka indyjski kapłan, nazwiskiem Allaraba, najjaśniejsza pani. On jeden pomódz tu może!
— Tak jest, masz słuszność wojewodzino! Łańcuch ten może pochodzi z odległych Indyi! Kapłan indyjski będzie umiał na to poradzić.
— Może zdoła zastąpić brakujące ogniwo naszyjnika! Magik ten posiada tajemniczą potęgę, — mówiła Jagiellona dalej, — ale przedewszystkiem należałoby o tem zachować jak najgłębszy tajemnicę!
— I ja także kładę ten warunek, wojewodzino! Zapamiętałam dobrze nazwisko indyjskiego kapłana. Jutro wyślę do niego jednego z zaufanej służ by! Dziękuję ci za twoją radę... teraz lżej zaczynam oddychać!
Obnoszono owoce, które książę prymas na to przyjęcie kazał sprowadzić z południowej Francyi i Włoch.
Król rozmawiał z posłami rzeczypospolitej weneckiej i cesarza.
— Daję wam na to królewskie słowo, moi panowie, — mówił bardzo żywo Sobieski, — Turcy uwzięli się na nas wszystkich! Sułtan jest człowiekiem nienasyconym. Pragnie on półksiężyc i koran utrwalić na zachodzie!
— Mówią, najjaśniejszy panie, że nowy wielki wezyr sułtana dał inicyatywę tych nowych planów, — rzekł poseł austryacki.
— Znam ja Kara Mustafę, jest on nienasycenie chciwy i okrutny, — dodał Wenecyanin.
— Jeżeli jest nienasycony, to sam sobie, grób wykopie, moi panowie, — mówił Sobieski dalej. — Wierzajcie mi jednak, że jeżeli nie będziecie się trzymali razem i nie zawrzecie z Polską zaczepno odpornego przymierza, to Turek będzie próbował jednego po drugim pokonać.