Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/295

Ta strona została przepisana.
297
JAN III SOBIESKI.

— zawołał jeden z zamaskowanych, wchodząc do przedsionka.
Towarzysze jego weszli za nim.
Słowa te były dostateczne do odjęcia warcie chęci oporu.
Żołnierze wojewodziny ukorzyli się przed rozkazem władzy potężniejszej od samego króla.
— W piwnicach pałacu znajduje się pewna ślepa niewolnica, — rzekł jeden z zamaskowanych, — przyprowadzić ją tutaj!
Warta była posłuszną.
Dwaj żołnierze otworzyli drzwi, prowadzące do piwnicy, zeszli z pocho dniami na dół i powrócili wkrótce ze ślepą niewolnicą, którą tam znaleźli uśpioną.
— W imieniu wysokiego senatu żądamy wydania ślepej niewolnicy, — mówił dalej ten sam zamaskowany.
Sassa drgnęła na te słowa.
Czuła, że ją straszny los czeka.
Nie wyszło jednak z jej ust ani jedno słowo skargi.
Warta oddała ślepą niewolnicę dwom zamaskowanym.
Jeden z nich ujął ją za rękę i wyprowadził Sassę z pałacu, którego brama zaraz w chwilę potem zamknęła się.
Zamaskowani zarzucili na Sassę derę, zanieśli ją na przygotowanego konia i przywiązali ją do niego.
— Co robicie ze mną? — zapytała Sassa z przerażeniem, — gdzie jest mój pan? jestem niewolnicą królewską!
Zamaskowani nie zważali bynajmniej na te słowa.
— Zlitujcie się!... mówcie! — błagała Sassa, — co się ma stać ze mną?... Wołam o pomoc!
— Jeżeli jeszcze wymówisz jedno słowo, to zginiesz! — zagroził jej jeden z zamaskowanych.
On i jego towarzysze dosiedli koni i puścili się w drogę, prowadząc za cugle konia, do którego Sassa była przywiązaną.
Nie można było rozpoznać, czy mężczyznę, czy kobietę przywiązano do konia, bo ciało okryte było derą.
Gdy jeźdźcy ze ślepą niewolnicą przybyli do bramy i strażnik zapytał ich kto idzie, jeden z zamaskowanych rzekł:
— Otworzyć w imieniu wysokiego senatu!
Słowa te miały siłę prawdziwie czarodziejską.
Strażnik natychmaist otworzył bramę.
Jeźdźcy wyjechali drogą wiodącą na południe.
Noc była jeszcze ciemna.
Nie tracąc chwili czasu, jeźdźcy z Sassą na koniu popędzili dalej.
Ślepa niewolnica z Sziras była na pół odurzoną, czuła jednak, że jest skazaną na jakiś los okropny.
Nie wiedziała dokąd ją prowadzono, ale głos wewnętrzny jej mówił, że jest zgubioną.
Podróż szła dalej nieprzerwanie, aż nad ranem jeźdźcy przyjechali do pewnej wsi.
Mieszkańcy tej wioski na widok zamaskowanych padali na kolana i żegnali się.
Na końcu wioski zatrzymali się jeźdźcy.
Jeden z nich przyniósł z jakiejś chaty wody, chleba i wódki. Posiliwszy się i napiwszy, dali tak że ślepej niewolnicy wody i chleba.
Następnie puścili się dalej, a nazajutrz przybyli ze swą ofiarą do pu-