Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/298

Ta strona została przepisana.
300
JAN III SOBIESKI.

Zwrócił się więc z wściekłością przeciw wilkowi, który ciągle krążył dokoła drzewa, nie chcąc zostawić łupu swojemu współzawodnikowi.
Silny i świadomy swej siły wilk, zdawał się nie obawiać większego i mo cniejszego przeciwnika, gdy bowiem ten się zbliżył, rzucił się na niego z dzi kim wyciem i głęboko zęby zapuścił mu w szyję.
Sassa na drzewie słyszała wyraźnie wrzawę walki między jej wrogami, walka, która na chwilę stawała się jej zbawieniem.
Gałęzie trzeszczały, wycie i mruczenie przepełniły powietrze.
Walka dwóch dzikich bestyi była straszną.
Nareszcie wycie wilka zaczęło sła bnąć... niedźwiedź zadał mu straszne rany... głuche chrapanie świadczyło tylko, że wilk był pokonany, aż wreszcie i to ustało...
Zwycięzca nie rzucił się, ażeby pożreć pokonanego przeciwnika, lecz od wrócił się od niego.
Sassa słyszała wyraźnie, że zbliżył się pod drzewo i zaczął odkopywać ziemię, a następnie łapami odrywać korę.
Co się z nią stanie, jeżeli niedźwiedź pod drzewem pozostanie na stra ży? W takim razie choćby jak najdłużej zostawała na gałęzi, musiała zginąć, albo pod łapami niedźwiedzia, albo od głodu i pragnienia.
Godziny upływały.
Sassa słuchała z natężoną uwagą.
Mruczenie niedźwiedzia słychać było ciągle.
Siły zaczynały ją opuszczać.
Nadedniem zdawało się, że niedźwiedź myśli się oddalić.
Sassa słyszała ciężkie jego kroki.
Nastąpiła cisza.
Ślepa niewolnica czekała jeszcze jakiś czas, następnie zeszła z drzewa.
Słuchała tłumiąc w sobie oddech.
Niedźwiedź oddalił się.
Sassa wynalazła naprzód pozostawioną pod drzewem szablę, a następnie chleb i wodę.
Zaspokoiwszy głód i pragnienie, zaczęła szukać miejsca, na którem mogłaby spocząć, nie będąc wystawioną w każdej chwili na napaść dzikich zwierząt.
Wynalazła wielki kamień i wdrapała się na szczyt jego.
Znużenie przemogło ją.
Położyła się na derze i zasnęła.

70.
Zdrajca.

Król Jan Sobieski pewnego wieczoru powracał z kaplicy zamkowej i przechodził długim korytarzem, gdy nagle ujrzał przed sobą Witolda, pazia wojewodziny Wassalskiej.
— Kogo szukasz, paziu? — zapytał.
— Ciebie, najjaśniejszy panie i królu, — odpowiedział paź, przyklęknąwszy.
Sobieski stanął.
— Wstań paziu, — rzekł, — czegóż chcesz odemnie?
— Chcę cię prosić, najjaśniejszy panie, ażebyś mnie wysłuchał.
— Wszak jesteś Litwin?... sprowadził cię tu hetman polny Pac? — zapytał król z wyraźną podejrzliwością.
— Tak jest, najjaśniejszy panie, — odpowiedział paź, — zostaję w usługach