Michał Wassalski z innymi gośćmi jechał za nimi.
Strzelcy zamykali malowniczy orszak, który po chwili znikł w ciemności lasu.
Sassa pozostawała sama na górze w zamku. Nikogo ze służby nie było przy niej. Zapomniano o niej zupełnie.
Po przeminięciu pierwszej boleści zerwała się nagle. Dziwna jakaś myśl zdawała się ożywiać ją. Rysy jej zdradzały, że była przejęta czemś silniejszem nad boleść.
Rogi myśliwskie coraz słabiej odzywały się w oddali.
Jan Sobieski z wojewodą Wassalskim i jego małżonką udał się do lasu nie przeczuwając żadnego niebezpieczeństwa.
Ślepa niewolnica czuła jednak, że mu tam niebezpieczeństwo zagraża, straszne niebezpieczeństwo, którego się nie spodziewał. Powinna była biedź za nim! Głos wewnętrzny szeptał jej ciągle, że Michał Wassalski był tym człowiekiem, którego głos owej nocy słyszała w zamku. Nie mogła się pozbyć myśli, że Michał Wassalski był mordercą i że teraz nienawiść jego zwraca się przeciw Janowi Sobieskiemu.
Drżała o życie Jana. Lecz jak go znaleźć? Jak zbliżyć się do niego niepostrzeżenie? Była ślepą!
Przestrach przejmujący ją aż do głębi nie pozwalał namyślać się i zwłóczyć! Musiała go znaleść i ostrzedz!
Czy on jednak nie pomyśli, że przestrzega go dlatego tylko, aby przed nim podać w podejrzenie tę, której ją darował?
Wszystko jedno! Sassa myślała tylko o konieczności uchronienia Jana Sobieskiego od nieszczęścia, które czuła, że mu grozi.
Macając doszukała się drzwi, wyszła na schody i opuściła zamek.
Z oddali dochodziły do niej odgłosy wystrzałów i wskazywały kierunek, w którym udać się miała, aby znaleść Jana.
Wkrótce przybyła do drzew lasu. Ostrożnie macając zapuściła się w głąb. Z zadziwiającą zręcznością i lekkością postępowała dalej i znajdowała drogę pomiędzy drzewami. Słyszała szczekanie psów, rżenie koni i poznała wkrótce, że się zbliża do części lasu, w której odbywało się polowanie, zawieszone właśnie chwilowo. Następnie usłyszała, że strzelcy z głośnemi okrzykami oddalili się znowu.
Spieszyła niezmordowanie dalej. Byle tylko nie przybyła zapóźno. Michał Wassalskie i Jagiellona, której obawiała się najbardziej, nosili się z czarnemi zamysłami, potrzeba było im przeszkodzić, choćby przytem śmierć ponieść miała. Co jej było po życiu, kiedy Jan Sobieski podarował ją niemającej serca Jagiellonie?
Szła chętnie na śmierć i było jej dziwnie błogo, że za Jana Sobieskiego zginąć może. Gdyby trafiła ją jaka kula, gdyby zabardzo zbliżyła się do polowania, byłaby wyzwoloną z życia nie mającego powabu i z tajemnych trosk swego serca.
Przedewszystkiem jednak potrzebowała ostrzedz tego, którego ukochała, tego, o którego życie była w obawie. Potem z radością poświęciłaby się dla niego! Śmierć była dla niej rozkoszą w porównaniu z życiem u Jagiellony, której słowa i rozkazy jak rozpalone żelazo raniły jej serce.
Nagle zatrzymała się. Bystry jej słuch ostrzegł ją, że było w blizkości dwoje ludzi rozmawiających z sobą po cichu. Nie poruszała się Nie chciała
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/30
Ta strona została przepisana.
32
JAN III SOBIESKI.