— List ten jest jednak ważną oznaką, — zauważył Białozór, — od tylu lat należę do senatu, a nic podobnego nie zaszło.
— Słyszeliście, — zawołał Ostrogski, — sędziwy Białozór wyrzekł wyrok! Z wybranych królów nie śmiał jeszcze naruszać powagi i praw senatu, żaden jeszcze! A my mamy to pokuszenie zostawiać bez odpowiedzi i przyjmować milczeniem? Byłoby to podobnem do tolerancyi, byłoby to oznaką, żeśmy gotowi spokojnie przyjąć ten zamach! A jakież byłyby tego następstwa?
— Upadek naszej potęgi, rzekł kanclerz. — Jest człowiek, który zawsze ostrzegał przed Sobieskim, walczył przeciwko jego wyborowi i wielokrotnie wypowiadał, że Sobieski dąży do samowładztwa. Człowiekiem tym jest mój brat, hetman polny Pac, który najlepiej zna Sobieskiego.
— Jeżeli się poważy sięgnąć po nieograniczoną władzę, to upadnie! — zawołał książę Ostrogski.
— Nie po to go wybrano, ażeby mu utorować drogę do niedozwolonej władzy! — rzekł Marcin Ogiński.
— Nie ścierpimy takich pokuszeń! — oświadczył Białozór.
W naszej mocy jest przeszkodzić im! Obowiązani jesteśmy stłumić je! — mówił Połubiński do kolegów, — obowiązek ten daje nam prawo użycia właściwych środków, ażeby takim pokuszeniem po wszystkie czasy zapobiedz! Dalej, kanclerzu, czyń wniosek, a my jesteśmy gotowi go przyjąć!
Kanclerz Pac osiągnął swój cel.
— Widzę u was słuszny gniew, panowie i bracia, — rzekł, powstając z tryumfującą miną, — obowiązkiem naszym jest rzeczywiście przedsiębrać środki, nie dozwalające naruszać naszej władzy. Powiedzcie co uczynić, aby odwrócić grożące niebezpieczeństwo? Jeszcze wszystko jest w naszej mocy. Mojem zdaniem, jeżeli zwołany sejm i pociągniemy go do odpowiedzialności, to jego stronnictwo, idące za nim ślepo, zgubi naszą sprawę.
— Jest inna droga, — rzekł ponuro Ogiński.
— Panowie i bracia, — mówił kanclerz dalej, — wyrok nasz ma rozstrzygnąć o wszystkiem! Niech więc zapadnie! Niech każdy napisze, co uważa za właściwe i niech wrzuci swój wyrok do urny. Z żelazną sprawiedliwością wyciągnę wówczas z głosów rezultat i postaram się o spełnienie wyroku! Wyrok nie będzie wydany głośno, ażeby nikt nań nie miał wpływu! Niech każdy wyrokuje bezwzględnie. Urna przyjmie oddane głosy.
Na wniosek kanclerza zgodzili się wszyscy.
Każdy napisał wyrok na kartce i wrzucił do urny.
— List Jana Sobieskiego przechowanym zostanie w archiwach senatu, — dodał jeszcze kanclerz, włożywszy swój wyrok do urny, — rozstajemy się z silną wolą i postanowieniem niedozwolenia na naruszenie naszych praw i naszej władzy.
— Nie pozwolimy na to nikomu! — dodał Ostrogski.
Inni senatorowie, powstawszy także, przyznali mu słuszność.
Następnie wyszli.
Tylko kanclerz pozostał jeszcze w sali.
Pozostawszy sam, przystąpił do czarno pokrytego stołu.
Twarz jego miała wyraz kata, przystępującego do spełnienia wyroku.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/304
Ta strona została przepisana.
306
JAN III SOBIESKI.