Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/307

Ta strona została przepisana.
309
JAN III SOBIESKI.

— Pojechać za hrabią, i jeżeli mi wolno prosić, przyjąć mnie za towarzyszkę podróży.
— Mój Boże!... ależ to mogłoby...
— Wydać się? — uzupełniła Jagiellona, widząc wahanie się królowej, — jest to jednak jedyny środek, najjaśniejsza pani, ażeby się stanowczo uwolnić od niebezpieczeństwa! Najjaśniejsza pani powie, że wyjeżdża do starostwa płockiego. Pojedziemy za hrabią Rochesterem. Jeżeli nam się uda dogonić go, odbierzemy naszyjnik i wrócimy do Warszawy. Jeśli nie, pojedziemy dalej....
— A festyn, wojewodzino?
— Festyn odbędzie się bez nas, najjaśniejsza pani!
— Ależ mój mąż!
— Lepiej, że festyn będzie bez królowej, niż gdyby królowa miała być bez naszyjnika!
— Masz słuszność, wojewodzino! Jest to zuchwały projekt, bardzo zuchwały, rzekła Marya zrozpaczona, — ale przyjmuję go.
— W takim razie sądzę, że wszystko się dobrze skończy! — zapewniła Jagiellona, — czy najjaśniejsza pani każę czynić przygotowania?
— Odjedziemy jak można najprędzej, tej nocy jeszcze! — odpowiedziakła królowa, żegnając Jagiellonę z wszelkiemi oznakami przyjaźni i zaufania.
W godzinę potem Marya Kazimiera z wojewodziną i niewielkim orszakiem opuściła Warszawę, wyjeżdżając niby do Płocka.
Gdy nazajutrz oznajmiono królowi o tej podróży, nie domyślił się on o co chodziło, a był zbyt dumnym i szlachetnym, aby miał kazać śledzić swą małżonkę.
Wieczorem Jan Sobieski siedział w towarzystwie kilku starych towarzyszów broni w wielkiej sali rycerskiej, której ściany zawieszone były zbrojami, strzelbami, mieczami, tarczami i bronią wszelkiego rodzaju.
Iszym Beli, Tatar, podawał napełnione winem czasem i sam jeden usługiwał zebranym.
Około północy Jabłonowski i Wiśniowiecki oddalili się.
Król uścisnął ich ręce, jako starych kolegów z pod sztandaru.
Wkrótce potem wyszedł także ostatni gość króla, wiernie doń przywiązany, Sieniawski.
Stara zbrojownia przy blasku świec stojących na stole w środku sali, czyniła poważne, szczególne wrażenie.
Koło świecznika stały puhary.
Sobieski wypiwszy wino, wstał, aby odejść do swych pokoi.
Tatar zdawał się bardzo zaniepokojony, czego zwykle po nim widać nie było.
Był on ciągle przy królu, ale mimo to miał ciągle na oku drzwi i zbroje, znajdujące się w ich bliskości, jak gdyby się obawiał, żeby która znich nie ożyła.
Króla uderzył niepokój Tatara.
— Co ci jest Tatarze? — rzekł śmiejąc się, — czy się boisz, żeby ci dawni rycerze nie ożyli? Śmieszny jesteś, Beli. Chodź!
— Czy mogę wziąść świecznik, najjaśniejszy panie? — zapytał Tatar.
Wydało się to królowi szczególnem.
— Świecznik? — zapytał, — po co?
— W części korytarza jest ciemno, najjaśniejszy panie!