Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/311

Ta strona została przepisana.
313
JAN III SOBIESKI.

— Dziękuję ci za twoją pomoc, Sarafanie! — rzekła, — może ci zdołam kiedyś odwdzięczyć to, coś uczynił.
Czerwony Sarafan odjechał.
Sassa stała na drodze i słuchała tętentu jego konia.
Następnie upadła na kolana i wzruszającemi słowy dziękowała Bogu za ocalenie.
Bliskim już był wieczór.... Sassę dręczył głód i pragnienie.
Poszła w kierunku, który jej wskazał czerwony Sarafan.
Po niejakim czasie szczekanie psów oznajmiło jej, że się znajduje w bliskości jakiegoś budynku.
Była to Karczma starego Kazimierza, o której jej mówił Sarafan, a która wówczas stanowiła jedyne miejsce wypoczynku dla podróżnych w całej tej części kraju.
Sasa zbliżyła się do wielkiego zabudowania, po za którem znajdowały się stajnie.
Dwa wielkie psy wybiegły, szczekając naprzeciw niej, nic jednak nie uczyniły biednej, opuszczonej niewolnicy, która bez przeszkody doszła do wielkiej bramy zajazdu.
Stary gospodarz wyszedł, ażeby zobaczyć co psy pobudziło do szczekania.
Gdy spostrzegł Sassę, zadziwił się widocznie.
— Oho! dziewczyno! — zawołał, — zkądże to idziesz i dokąd myślisz iść?
— Szukam schronienia, panie, posiłku i napoju, — odpowiedziała Sassa.
— Wszak jesteś niewidomą, dziewczyno?
Tak jest, panie, odpowiedziała Sassa i opowiedziała uważnie słuchającemu Kaźmierzowi zkąd przybywa i co zaszło.
Przypatrywał się miłym i pomimo ślopoty zadziwiająco pięknym ruchom Sassy i nasunęła mu się pewna myśl.
— Możesz u mnie pozostać, — rzekł, wejdź. Potrzebuję służącej dla obsługi podróżnych.
— Daj mi jeść i pić panie, a będę ci wdzięczną, — odrzekła ślepa niewolnica.
— Żebyś tylko nie była ślepą, — zauważył gospodarz.
— Niech się tylko dobrze obeznam z domem, panie, a nie zauważysz, że jestem ślepą!
Sassa widocznie spodobała się karczmarzowi, który ją zaprowadził do domu, mieszczącego kilku nizkich, ale ze szczególną wytwornością urządzonych pokoi, przeznaczonych dla bogatych podróżnych.
Nizkie sofy stały przy ścianach, dywany pokrywały podłogę, a na stołach znajdowały się ozdobne naczynia.
U sufitu największego pokoju wisiała zapalona lampa.
Gospodarz oprowadził dokoła Sassę, która dotykała się wszystkiego swemi zręcznemi, drobnemi rączkami.
— Prędko się z tem obeznam, panie, — zapewniła.
— Chodź, posil się i napij przedewszystkiem, — rzekł Kaźmierz i poszedł z nową swą służącą do kuchni, gdzie jej dano herbatę, chleba i mięsa.
Po przyjęciu posiłku Sassa odzyskała siły.
— Jutro możesz rozpocząć służbę, Sasso, — rzekł do niej gospodarz, gdy się posiliła, — przez tę noc wypocznij. Gdyby przyjechał kto z podróżnych, ja go sam obsłużę. Chodź zaprowadzę cię do twego pokoiku i dam ci inne ubranie, bo w tej szarej, biednej, przez ciernie poszarpanej sukience nie możesz pozostać.