Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/315

Ta strona została przepisana.
317
JAN III SOBIESKI.

— Twój pan mnie czeka? — zapytał, — a zatem wie, że przybyłem?
— Potężny Alaraba wie wszystko, panie, — odpowiedział Timur.
— To dziwne! Rochester postąpił ku drzwiom... blask stawał się jaśniejszym.
Obejrzał się... Timur już znikł.
Wszystko to szczególne wywoływało wrażenie.
Hrabia Rochester wszedł na wielkie podwórze, wyłożone taflami marmurowemi, w środku którego znajdował się basen, napełniony wodą, wydającą woń przyjemną.
Przepych który widział dokoła, zdumiewał go.
Przywykł on do widywania wspaniałych apartamentów, ale takiego, prawdziwie wschodniego zbytku nie widział dotąd nigdzie.
Blade światło księżyca, spadające z góry, podnosiło jeszcze czarowne widowisko, w którem wszystkie cuda wschodu zdawały się brać udział.
Wtem z po za kolumn ukazała się wysoka postać, w białem ubraniu i w białym przetykanym turbanie.
Grube, żelazne bransolety znajdowały się na rękach tego człowieka, którego twarz była brunatna, a oczy czarne, przenikliwe i bystre.
Czarna broda otaczała jego twarz.
Był to Allaraba.
— Hrabia Rochester! — rzekł, — zbliż się mężu z zachodnich krain.
Przyjęcie to i słowa indyjskiego kapłana nieprzyjemnie dotknęły hrabiego, a jeszcze przykrzejsze wrażenie czynił na nim wzrok Allaraby.
Pokonywał jednak swoje uczucia.
— Czy znasz mnie kapłanie? — zapytał, — zkąd wiesz, kto jestem?
— Nie pytaj mnie o rzeczy, na które odpowiedzieć nie mogę, cudzoziemcze z dalekiej wyspy północnej, poprzestań na tem, że usłyszałeś swoje imię, — odpowiedział Allaraba.
— Odbyłem daleką podróż i przybywam do ciebie po pomoc i radę, mówił hrabia Rochester, — wymień cenę swej odpowiedzi, jestem bogaty i mogę zapłacić.
Szyderczy uśmiech przebiegł usta Indyanina.
— Bogaty? — powtórzył, — mówisz o bogactwie, cudzoziemcze, a nie wiesz, co jest bogactwo. Mówisz o zapłacie, lecz czemże są twoje bogactwa wobec moich? Zatrzymaj swoje złoto i mów czego żądasz?
— Przychodzę cię zapytać o radę...
— Względem starożytnego naszyjnika, który masz w kieszeni? — zapytał Allaraba.
Hrabia Rochester cofnął się o kilka kroków.
Słowa Allaraby tak go zmieszały, że przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć.
— Przynosisz łańcuch, rzadki naszyjnik, w którym brakuje jednego ogniwa, nieprawdaż? — mówił Allaraba dalej, znajdując widoczne upodobanie w zdziwieniu, cudzoziemca.
— Oto jest, kapłanie, — rzekł Rochester, chcąc naszyjnik wyjąć z kieszeni.
— Pozostaw go w schowaniu, cudzoziemcze z dalekiej północy, — przerwał mu Allaraba, — znam ten naszyjnik!
— Jakto?... znasz go kapłanie?
— Nie widziałem go nigdy, a jednak znam go! Składa się z dziewiętnastu kunsztownie rzeźbionych, drogiemi