Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/318

Ta strona została przepisana.
320
JAN III SOBIESKI.

Nie było wątpliwości! Jakub Sobieski poszukiwał swojego syna.
Słowa listu brzmiały jak testament. Jakub Sobieski został zabity przez męża Jagiellony wprzód, nim zdołał otrzymać poszukiwaną wiadomość!
Śmierć jego została wprawdzie pomszczoną, ale ostatnie jego życzenie nie było jeszcze spełnione! Zaginiony syn Jagiellony nie został jeszcze wyszukany.
— Jestto święty obowiązek, który muszę spełnić, — zawołał król.
I zwracjąc się do marszałka dworu, dodał:
— Udasz się, panie marszałku, do wojewodziny Wasalskiej i zawezwiesz ją, żeby przybyła tutaj. Muszę z nią mówić!
Marszałek odszedł, ażeby spełnić polecenie króla i udał się natychmiasta do pałacu Jagiellony.
Przybycie marszałka dworu zdziwiło wojewodzinę.
— Jakąż wiadomość mi przynosisz, panie marszałku, — zapytała, witając gościa.
— Polecenie królewskie, — odpowiedział marszałek, — jego królewska mość wzywa panią!
— Mnie? No, proszę, — uśmiechnęła się Jagiellona i wyraz tryumfu błysnął w jej oczach, — to prawdziwa niespodzianka! Cóż to króla skłania do tego? Ha! ha! ha! — roześmiała się szczerze, nie sądziłam, żeby król był mi szczególnie życzliwy.
— Nie moja to rzecz, pani wojewodzino, dochodzić, co jego królewską mość skłania do tego rozkazu!
— A więc zawiadom króla, panie marszałku że przybędę bezzwłocznie!
Marszałek dworu ukłonił się i wyszedł.
Jagielona spojrzała za nim.
Gdy ucichł głos jego kroków, wyprostował się dumnie.
Marmurowo blada jej twarz przybrała wyraz demoniczny.
— Chcesz się odemnie dowiedzieć, — rozmawiała z sobą, — co się dzieje w sercu Maryi Kazimiery! Wiem, co cię dręczy... inną jak dotąd drogą dostanę cię pod moją władzę! Godzina zemsty blizka! Upaja mnie ta myśl! Będę tryumfowała, gdy cię zobaczę obalonego i pokonanego!
Kazała zaprządz do powozu i pojechała do zamku.
Marszałek dworu przyjął ją i zaprowadził do pokoju króla.
Sobieski powstał gdy weszła.
— Mam do spełnienia obowiązek, pani wojewodzino, — rzekł, nie prosząc jej, żeby usiadła, — obowiązek wielkiej wagi.
Drażliwe to było spotkanie.
Stały przed sobą dwa groźne przeciwieństwa, które najbliższa okoliczność miała popchnąć przeciwko sobie.
Sobieski wiedział aż nadto dobrze, że wojewodzina go nienawidziła, czuł, że nie odpowiadała, ażeby mu nie oddać czci królowi należnej, a jednak chciał ją zmusić do tego i złamać jej upór.
— Mam pani zadać pytanie, — mówił spkojnie dalej, — pytanie w okoliczności ciemnej i niewyjaśnionej.
Jagiellona myślała jeszcze, że król będzie się pytał o królowę.
— Proszę o to pytanie! — rzekła.
— Wszak pani miałaś syna? — zapytał król.
Jagiellona drgnęła, jakby ukąszona przez żmiję.
Oczy je zapałały ponurym ogniem, twarz trupią bladością się powlokła.
— Na to pytanie, — odparła dumnie, — nie jestem obowiązaną odpowia-