Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/320

Ta strona została przepisana.
322
JAN III SOBIESKI.

wiedziała Jagiellona, — com miała powiedzieć, już powiedziałam, i żadna odpowiedzialność na mnie nie cięży.
— Owszem, pani wojewodzino.
— Chciałabym wiedzieć, kto mógłby jej zażądać! — zawołała Jagiellona wyniośle.
Sobieski prawą ręką wskazał niebo.
— Bóg! — odpowiedział silnym głosem.
Rozmowa skończyła się.
Drżąca z gniewu i wzburzenia Jagiellona opuściła pokój i zamek.
Gdy powróciła do pałacu, wysłała natychmiast zaufanego służącego, ażeby wyszukał i sprowadził owego starego Wołocha.
Potrzeba było uprzedzić króla, potrzeba było jedynego człowieka, który znał prawdziwy przebieg rzeczy, pozyskać sobie lub uczynić niemym na zawsze.

76
Rochester.

Handlarz armeński w zielonem, długiem ubraniu i wysokiem nakryciu głowy, jakiego używają Armeńczycy, zbliżył się do seraju w Stambule, to jest do wielkiego, otoczonego murem zbiorowiska pałaców, mieszkań dla służby kjosków i ogrodów, którego całość przedstawia widok nader malowniczy.
Armeńczyk zwrócił się ku głównemu wejściu, położonemu od strony zachodniej, a zwanemu Babi-Hamajun, czyli cesarską bramą.
Wszedł tamtędy na wielkie podwórze, na które bez przeszkody wschodzić może każdy, przybywający do Seraju.
Tutaj udał się do jednego z urzędników państwowych.
— Do kogo chcesz iść, Armeńczyku? — spytał urzędnik.
Armeńczyk zdawał się być niemym.
Znakami dał urzędnikowi do zrozumienia, że pragnie się widzieć z zarządcą skarbu sułtańskiego.
— Chcesz iść do wezyra skarbu? — zapytał urzędnik, szczególnym wzrokiem mierząc Armeńczyka, — do Sulejmana baszy.
— Tak jest, zaprowadź mnie do niego, — odpowiedział gestami Armeńczyk.
— Dobrze! chodź ze mną! — rzekł rzędnik i zaprowadził Armeńczyka do drugiej bramy, zwanej Bab-es-Selam, to jest bramą zbawienia.
Przez nią weszli obydwaj na mniejsze podwórze, otoczone arkadami, gdzie stała warta pałacowa, złożona z janczarów i bostandżich.
Zdawało się, że Armeńczyk zna już to podwórze. Zazwyczaj zawezwani na audyencyę posłowie zagraniczni oczekiwali tutaj, wystawieni na deszcz, lub skwar słoneczny, dopóki się sułtanowi nie spodobało powołać ich do siebie.
Urzędnik pałacowy pozostawił Armeńczyka na podwórzu i oddalił się.
W głębi znajdowała się trzecia brama, Bab-i-Seadet, to jest brama szczęśliwości, strzeżona przez białych i czarnych eunuchów, przez którą dopiero przechodziło się na najważniejsze trzecie podwórze, prowadzące do ciemnej, lecz wspaniale urządzonej sali tronowej, do koszar icz-oglanów, czyli chłopców pałacowych, do mieszkań kobiet i do Gazneh, czyli skarbca.
Gdy Armeńczyk wyczekał się dość długo, ukazał się wyższy urzędnik pała-