Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/327

Ta strona została przepisana.
329
JAN III SOBIESKI.

Stary Wołoch podniósł głowę.
Na twarzy jego malował się tajony przestrach.
— Ty tylko wiesz o Józefie, — zaczęła Jagiellona stłumionym głosem, — ty tylko wiesz co się z nim stało. Wyznaj, Stefanie, gdzie jest Józef, ów chłopiec, który był oddany pod twoją opiekę?
Stary Wołoch zadrżał.
— Dla czego mnie o to pytasz, dostojna pani? — rzekł.
— Chcę z twoich własnych ust usłyszeć, chłopiec ten nie żyje.
Stefan adetchnął.
— Umarł, dostojna pani, umarł nareszcie!.. Życie, na które był skazany, było życie męczarń. Serce często mi się krajało, ale musiałem milczeć! musiałem milczeć!...
— I teraz jeszcze będziesz o tem milczał przed wszystkimi, — rzekła Jegiellona tonem tak rozkazującym, że stary Wołoch schylił głowę.
— Moje usta niczego nie zdradzą, dostojna pani, — odpowiedział.
— Chłopiec umarł, ale jego kości pozostały nie pochowane, nieprawdaż?
— Tak jest, dostojna pani, chciałem je złożyć w łonie ziemi, ale nie wolno mi było.
— Trzeba było unikać wszystkiego, coby mogło zwracać uwagę.
— A zatem kości są jeszcze nie pochowane? — W podziemiu nikt jeszcze nie był, wszystko tam tak pozostało, jak pozostawić musiałeś.
Stary Wołoch załamał ręce.
— Jesteś prawy chrześcianin, jesteś człowiek pobożny, wiem o tem... Przystąp za mną do ołtarza, — rozkazała wojewodzina.
Stefan powstał.
— Połóż palec na krucyfiksie.
Starzec uczynił to.
— Powtarzaj za mną to, co ja mówić będę.
Stefan skinął głową z pokorą.
— Przysięgam, jak pragnę być zbawionym, — zaczęła Jagiellona uroczystym głosem, — że przed nikim nie zdradzę, co się stało w podziemiach tego pałacu.
Stefan powtórzył słowa przysięgi.
— Jednakże, dostojna pani, — rzekł następnie, — gdyby spowiednik albo przełożony zapytał, co mam powiedzieć?
— Możesz powiedzieć, że chłopiec umarł wówczas, kiedy rzeczywiście zakończył życie.
Wołoch znów skinął głową potwierdzająco.
— Przysięgam nadto, jak pragnę być zbawionym, — mówiła Jagiellona dalej, — że o szkielecie nic nie powiem i przed nikim nie wyznam, że Józef aż do zgonu znajdował się w podziemiu.
I te słowa powtórzył starzec.
— Przysiągłeś i wiem o tem, że święcie dotrzymasz przysięgi, — mówiła następnie Jagiellona, — nie zapominaj jednak o tem, że gdybyś po pijanemu lub przez nieuwagę złamał przysięgę, to tem siebie narazisz na największe niebezpieczeństwo, bo tobie była powierzona piecza nad chłopcem.
Stefan spojrzał na wojewodzinę błędnym wzrokiem.
— Mnie? — zapytał, — czyliż nie byłem obowiązany czynić, co mi jaśnie wielmożna pani rozkazała?
— Odpowiedzialność spada na ciebie, nie na mnie.... nie zapominaj o tem nigdy!
Starzec załamał ręce.
— Na mnie?... Niechaj mnie niebo strzeże od wszelkiej winy i współwiny.