Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/330

Ta strona została przepisana.
332
JAN III SOBIESKI.

ras, która prawnie do mnie należała. Ta dziewczyna zniknęła. Gdzie ona jest?
— Nie jest to naszym obowiązkiem zdawać z tego sprawę, — odpowiedział kanclerz Pac.
— W takim razie ja zażądam rachunku, panie kanclerzu, — odparł Sobieski, — nie przyszedłem tu po to, ażebym dał się zbyć czczemi słowami.
— Stało się według prawa i przepisów, — rzekł stary Białozór, — głosuję zatem, ażeby królowi zdaną była sprawa z tego, co zaszło.
— Więc dobrze, — odpowiedział kanclerz Pac, — przeciw ślepej niewolnicy zaniesioną została skarga.
— Kto wniósł tę skargę? — zapytał, Sobieski.
— Osoba dostojna, najjaśniejszy panie, a naszym obowiązkiem było przyjść jej w pomoc. Niewolnica została skazaną na wygnanie na pustynię.
— Na pastwę dzikich zwierząt? — zawołał Sobieski oburzony, — więc ślepą, nieszczęśliwą dziewczynę wystawiono na pewną śmierć!... Na moje zbawienie, panowie, był to wyrok szczególnego rodzaju! Szczęśliwy jestem, że do podobnego wyroku nie przyłożyłem ręki. Odpowiedzialność spada na wasze głowy! Biedna, ślepa dziewczyna! Serce mi się kraje na myśl o strasznych cierpieniach, jakie musiała przebyć! A to dziewczę było wzorem wierności i poświęcenia. Taką zatem była wasza sprawiedliwość!
— W chwili, gdy wyrok zapadł, niewolnica przestała już należeć do waszej królewskiej mości.
— Oh, wiem o tem, znam te przepisy, które wam dają nadzwyczajną władzę, moi panowie. Musiałbym chyba nic nie wiedzieć o utyskiwaniach moich poprzedników na tronie. Wydawali oni rozkazy na to, aby ich nigdy nie spełniano. Nie jest jednakże moją wolą zgadzać się na to w milczeniu. Nie chcę być oddanym na samowolę innych.
— Jeżeli przepisy prawa są znane waszej królewskiej mości, to tembardziej dziwimy się tej niespodziewanej scenie, — rzekł kanclerz.
— Dosyć, panie kanclerzu! Zdziwienie wasze wkrótce się skończy, — odpowiedział Sobieski, — losu biednej dziewczyny nie jestem w stanie zmienić! Padła ona oddawna ofiarą waszego okrutnego wyroku... mogę jej tylko żałować. Wydartą została z pod mej opieki... Wy jednak sięgacie dalej, sięgacie do mnie, do mojej osoby i tego dłużej nie ścierpię, dopóki ręką władać jestem zdolny.
Król powstał uderzył ręką po rękojeści szabli.
Trudne do opisania wzburzenie objawiało się pomiędzy senatorami.
— Pozwólcie mi powiedzieć wszystko, panowie, — mówił Sobieski dalej, — przyszedłem tutaj, aby porachować się z wami i wyjaśnić nasz wzajemny stosunek. Musimy wiedzieć jak stoimy względem siebie.
— Nasza wola i nasze głosy obrały cię królem, najjaśniejszy panie, i nasze głosy mogą to odwołać!
— Tego nie możecie, panowie! Przeceniacie waszą potęgę! Tylko zdrada ojczyzny, gdybym się jej dopuścił, mogłaby pozbawić mnie moich praw, które otrzymałem nie od was tylko samych, ale od wszystkich, — mówił Jan Sobieski dumnie. — Gdybym miał od was zależeć, to w tej chwili złożyłbym koronę. Zdaje wam się, że macie władzę odebrania mi jej, ale przekonacie się, że jesteście w błędzie, i że w razie potrzeby szablą bronić się będę przeciw wam!
— To niesłychane! — zawołali senatorowie.