Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/332

Ta strona została przepisana.
334
JAN III SOBIESKI.

wszystkich mam energię i poczucie swojego stanowiska?
— Energia ta i poczucie złą oddały naszej instytucyi przysługę. Musimy milczeć i czekać — odpowiedział Połubiński.
— Nie sadźcie jednak, panie kanclerzu, — dodał Ostrogski, — ażebyśmy przez to stawali się przyjaciółmi Sobieskiego, i ażebyśmy dozwalali na jakiekolwiek dalsze zamachy na nasze prawa. Tym razem wszakże lepiej będzie, jeżeli zamilczymy!
— Jesteśmy zmuszeni do takiego postępowania, — przyznał Połubiński.
— Cofacie się więc? — zawołał kanclerz.
— Nazwijcie to raczej aktem przezorności i rozsądku, panie kanclerzu, — odpowiedział Połubiński jakiżby wyrok wydało nas świat, gdyby się dowiedziano, jaką skargę król tutaj zaniósł przeciw nam.
Po tych słowach dwaj senatorowie rozstali się z kanclerzem, który sam jeden pozostał w słabo oświeconej sali.
Była już północ.
— Więc sam zostaję, — mówił do siebie kanclerz, — sam! wy odchodzicie! Widzę, że nie mogę polegać na was i muszę liczyć tylko na siebie. Jeżeli tak, to przyjmuję to stanowisko! Nie zapomnę ci twych pogróżek, Janie Sobieski! Sądzisz, że tym krokiem wzmocniłeś swoją pozycyę, ponieważ dwaj senatorowie z tobą odeszli? Nie łudź się tem jednakże! Zostaną oni zastąpieni przez innych, którzy zapewne ściślej będą ze mną trzymali. A wówczas wybiła twoja godzina! Jeżeli sądzisz, że lękam się ciebie, to nie znasz kanclerza Paca! Przyjdzie jeszcze chwila, że się nauczysz drżeć przed nim.
Nagły prąd wiatru przebiegł salę i zgasił światło.
— Co to jest? — rzekł Pac, wstając.
Nikogo ze służby nie było.
Chciał zadzwonić, ale na ręce swojej uczuł rękę inną, która mu sznur od dzwonka wyrwała.
— Kanclerzu Pacu! — odezwał się głos grobowy.
Kanclerz ujrzał przed sobą jakiś cień, jakąś postać podobną do mnicha.
— Kto tu jest? — zawołał, cofając się o krok.
— Twojem dziełem było owo usiłowano skrytobójstwo, — mówił głos dalej.
— Na krew Chrystusa! kto jesteś? — zawołał kanclerz.
— Przychodzę cię ostrzedz, senatorze! — odpowiedział głos.
— Czy jesteś tem tajemniczem zjawiskiem, które się ukazuje w postaci mnicha?... Odpowiedz, kto jesteś!
— Nie wołaj służby, dopóki ja tu jestem, byłoby to daremne! Usłuchaj głosu mojej przestrogi! Ty, wraz z twym bratem sprzysięgliście się na życie Sobieskiego, ale biada wam, jeżeli mordercza wasza ręka podniesie się przeciw jego poświęconej głowie! Biada wam i haniebny koniec was czeka.
— Choćbym miał zginąć, muszę wiedzieć kto jesteś! — zawołał kanclerz Pac, wyciągając rękę, aby pochwycić ciemną postać.
Ale ręce jego pochwyciły tylko powietrze.
— Gdzie jesteś?... Służba tutaj! — wołał kanclerz, szukając sznura od dzwonka.
Znalazł go wreszcie i zadzwonił.
Służący śmiertelnie blady wpadł do sali.
Zastał kanclerza bezwładnego na krześle.