Po chwili wniosła mu ją Sassa.
Młody książę spojrzał ze zdumieniem na śliczną dziewczynę, której miłe i wdzięczne ruchy obudziły żywe jego zajęcie.
— Jak się nazywasz, dziewczyno? — zapytał.
— Sassa, dostojny panie, — odpowiedziała ślepa niewolnica.
Czarowny dźwięk jej głosu jeszcze bardziej zapalił młodego księcia.
— Zkąd pochodzisz, Sasso? — zapytał.
— Z Sziras, dostojny panie.
— Powinienem był to odgadnąć! Z Sziras pochodzą najpiękniejsze róże.
Sassa zarumieniła się 1 postawiła herbatę na marmurowym stole, za którym siedział książę, a następnie wyszła z pokoju.
Młody książę wypił herbatę, ale obraz ślepej niewolnicy stał ciągle przed wzrokiem jego duszy.
W tem z przyległego pokoju dał się słyszeć cichy śpiew.
Kazimierz kazał Sassie zaśpiewać dla rozerwania dostojnego gościa jedną ze swych pieśni ojczystych.
Książę Iwan powstał i wsłuchiwał się.
Dźwięk śpiewu cichy i łagodny chwytał go za serce, a Sassa tego dnia śpiewała tak pięknie, jak może nigdy przedtem.
On jechał za odległe morze,
Ona poszła za odległe góry,
Nikt nie widział wspólnej ich żałoby,
Tylko księżyc na niebiańskim torze,
Gdy blask jego przebił się przez chmury
Dostrzegł później ich samotne groby.
Tęsknie i cicho brzmiały ostatnie słowa pieśni.
— Cudownie! zachwycająco! — zawołał książę Iwan, — powiedz mi gospodarzu, — rzekł do Kazimierza, który stał w głębi, — kto to śpiewał tę piosnkę o szczęściu i gwiazdach?
— Sassa, ślepa niewolnica z Sziras, dostojny panie, — odpowiedział Kazimierz, — umie ona także wiele inziych piosnek daleko piękniejszych, naprzykład piosnkę o skowronku.
— Powiedz jej, żeby zaśpiewała, — rozkazał książę.
Po chwili dał się słyszeć dźwięk pieśni:
Skowronek śpiewa wśród cienia,
Buja wśród nocy miesięcznej,
Wszak znacie słodkie te pienia?
Wszak znacie odgłos ten dźwięczny?
A tam w oddali coś leci,
Jak gdyby gwiazdka świetlana,
To mały chrząszczyk, co świeci
W wigilię świętego Jana.
Lecz ciepły minie wnet dzionek,
Szron zimny padnie na łany,
I zmilknie śpiewny skowronek,
I zniknie chrząszczyk świetlany!
Młody książę Iwan Aminów był tym śpiewem tak zachwycony i przejęty, że oczy jego pałały.
— Kazimierzu! — rzekł, — odprzedaj mi tę dziewczynę, — żądaj ile chcesz, musi być moją!
— Jest mi potrzebną, dostojny panie! — Muszę ją mieć, Kazimierzu, kupuję ją od ciebie! Mów cenę! Żądaj ile chcesz!
— Sto sztuk złota, dostojny panie, jest to wielka suma, ale za nią nie dostanę takiej dziewczyny.