Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/336

Ta strona została przepisana.
338
JAN III SOBIESKI.

się pewnego wieczoru, gdy się już ściemniło, stary, pochylony człowiek.
Łatwo było poznać po nim, że mu ciężko było iść, i że był nadzwyczaj znużony.
Gdy zbliżył się do wioski, zwrócił się do lepianki glinianej, koło której stała niewielka drewniana stodoła.
Było to gospodarstwo, wyróżniające się od innych porządkiem i czystością.
Niskie okna chaty były oświetlone i światło przebijało się słabo przez zielone szyby.
Starzec, którego ubranie świadczyło o pochodzeniu wołoskiem, zbliżył się do okna i starał się zajrzeć wewnątrz.
W ubogiej izdebce bez podłogi stała w jednym kącie wielka ławka, a przed nią grubej roboty stół.
Na stole stała, słabe światło wydająca lampka.
W innym kącie przy glinianym piecu znajdowało się łóżko.
Na ławce siedział jakiś mężczyzna, przed którym stała próżna butelka.
Wsparł on głowę na opartej o stół ręce.
Zdawał się spać.
Starzec zapukał do okna.
Śpiący nie poruszał się.
Starzec przypatrzył się o ile można było najdokładniej przez niezbyt przezroczyste szyby wnętrzu izby.
Nie było w niej nikogo oprócz śpiącego.
Zdawało się, że to skłoniło starca, iż zbliżył się do niskich, z dwóch skrzydeł złożonych drzwi chaty.
Otworzyły się one za popchnięciem.
Starzec wszedł do słabo oświetlonej izby i ukazaniem się swojem przestraszył kilka kur, siedzących na drzwiami na grzędzie.
Teraz dopiero śpiący podniósł swoją brodatą twarz i wpatrzył się błędnemi od wódki oczyma w przybyłego starca.
— Dorowski! — zawołał starzec, — tak, to ty jesteś! Gdzież jest twoja żona?
Człowiek w chacie skrzywił się dziwnie.
— Stefan mruknął, — tak, to Stefan.
— Czy jesteś sam, Dorowski? — zapytał stary Wołoch.
— Sam? Tak! Któżby miał tu być?
— Twoja żona i Józef! — odpowiedział Stefan.
Dorowski machnął ręką.
— Pozwól mi naprzód otrzeźwić się trochę, — odpowiedział.
— Hm!... upiłeś się? — szepnął Wołoch.
— Stefan! — powtórzył Dorowski kilkakrotnie, jak gdyby usiłując wbić sobie w pamięć, kto był u niego, — Stefan!... Od tylu lat cię nie widziałem, a jednak poznałem cię, Stefanie!
— Przyjdźże do siebie, Dorowski, mówił stary Wołoch, — więc jesteś sam?
— Zawsze sam! — odpowiedział Stefan, — żona moja dawno umarła!
— A Józef? gdzież on jest?
— Stefan? Ha, więc ty nic nie wiesz? Stefana już dawno nie ma!
— Nie ma? gdzież on jest? Czy umarł? czy także umarł?
Dorowski wzruszył ramionami.
— Któż to może wiedzieć? — rzekł obojętnie, — ja o nim nic nie wiem oddawna.
Zdawało się to przejmować starego Wołocha zdziwieniem i niepokojem.
— Nie wiesz nic o nim? — zapytał — przecież przyprowadziłem go do