Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/339

Ta strona została przepisana.
341
JAN III SOBIESKI.

Stary Wołoch nie dał się zatrzymać.
Wyszedł z chaty i poszedł ku drodze idącej nad brzegiem rzeki.
Wkrótce jednak przemogło go znużenie.
Usiadł pod wielkiem drzewem przy drodze, otulił się i opuścił głowę na piersi.
Usta jego zdawały się coś szeptać.
Potem ucichł....
Gdy zadniało,, przechodziło tamtędy kilku włościan.
Spostrzegli starego Wołocha i zawołali na niego.
Nie odpowiedział.
Przystąpili do niego, wstrząsnęli chcąc obudzić...
Upadł.
Teraz dopiero spostrzegł, że mają przed sobą trupa.
Stary Stefan usnął spokojnie i tajemnicę swoją zabrał do grobu.

81.
Niebezpieczeństwo wzrasta.

Uderzający sposób w jaki Marya Kazimiera uniknęła bytności na festynie księcia prymasa, i coraz bardziej wzmagające się podejrzenia, utrzymywały króla w łatwem do pojęcia wzburzeniu.
Nieobecność królowej, którą Sobieski wyraźnie wezwał, aby na tym festynie była w fatalnym naszyjniku, utwierdzała go w przekonaniu, że to, co mu podszepnięto, było prawdą.
Marya Kazimiera kochała hrabiego Rochester, a naszyjnik stawał się przepadkowo dowodem tej miłości. Użyć go nie było można.
Królowa widocznie zapomniała się w chwili słabości.
Twarz Sobieskiego zachmurzył# się.
Powziął on silne postanowienie.
Jeżeli Marya Kazimiera zapomniała się rzeczywiście, w takim razie winna być za to ukaraną najdotkliwiej.
Naszyjnik miał zadecydować o wszystkiem.
Klejnot ten coraz większej nabierał wagi.
Sobieski wiedział, że cały dwór pragnął go ujrzeć, trzeba zatem było przyspieszyć chwilę rozstrzygającą.
Marszałek dworu oznajmił królowi przybycie posła cara Teodora Aleksiejewicza, a ponieważ groźna postawa Turcyi wymagała zbliżenia się z dworem moskiewskiem, trzeba było zatem przybycie i pobyt ambasadora uświetnić uroczystymi festynami.
Okoliczność ta była dla króla bardzo dogodną. Mógł przy tej sposobności rozjaśnić ostatecznie sprawę naszyjnika.
Wydawszy rozkazy co do przyjęcia posła, król zdecydował się zjechać niespodzianie do Płocka.
Otoczony konną gwardyą przyboczną wyjechał bez zwłoki.
Marya Kazimiera bawiła w starym zamku płockim oczekując z niecierpliwością powrotu Rochestera albo wiadomości od niego. Czuła ona, jak wielkie niebezpieczeństwo zawisło nad jej głową wskutek nieobecności na festynie u księcia prymasa.
Ciągle jednak łudziła się nadzieją, że Rochester przywiezie jej lub przyśle jej inny naszyjnik.
I rzeczywiście pewnego dnia zjechał nagle do zamku powóz podróżny i jedna z poufnych służebnic królowej oznajmiła jej przybycie upragnionego.