Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/35

Ta strona została przepisana.
37
JAN III SOBIESKI.

wszystko zniosę dla ciebie, nie będę skarżyła się ani jęczała! Ale usłuchaj mojej przestrogi!
— Niedorzeczne masz myśli, Sasso!
— Wysłuchaj mnie, panie! O! ty jesteś tak dobry dla biednej niewolnicy z Sziras, czemuż nie chcesz wysłuchać mojego błagania? Gdy ty umrzesz panie, to Sassa zwiędnie jak kwiat złamany! Gdy tobie, panie, niebezpieczeństwo grozi, drży serce Sassy! Czy będziesz łajał ją za to? Cóż ja mogę uczynić? muszę cię ostrzedz, muszę iść za tobą, bo inaczej nie znalazłabym spokoju! Czyż nie ty, panie, wyniosłeś niegdyś biedną małą niewolnicę z wody, w której byłaby nędzną śmierć znalazła? Czyż nie ty podniosłeś dziś biedną Sassę i sprowadziłeś tutaj na swoim koniu? Uczyniłeś to, nie zważając na szyderstwa innych, bo jesteś dobry i szlachetny, a serce twoje jest współczucia pełne, miękkie, wspaniałomyślne, nie przejęte zarozumiałością i pychą? A teraz wzgardzasz słowami biednej Sassy i nie chcesz jej słuchać? O! miej litość i pozwól, niech ci opowiem wszystko!
— Podejrzenia twoje są niesłuszne, Sasso, — odpowiedział Jan Sobieski łagodnie, — masz dobre chęci, wierzę ci, ale podejrzliwość prowadzi cię daleko! Jesteśmy tu w zamku szlachetnego wojewody!
Sassa upadła na łóżko, jak gdyby ją przeraziły te słowa, świadczące o nieorganiczonem zaufaniu Jana.
— Nie jesteś w zamku szlachetnego wojewody, panie! — szepnęła powstając nadludzkiem wysileniem, — jesteś w domu twojego śmiertelnego wroga! Jesteś w domu mordercy twego szlachetnego ojca! W nocy, w której twój ojciec zginął, słyszałam obcy, stłumiony głos... był to głos jego mordercy! Nikt więcej nie słyszał tego głosu, tylko ja, panie! Ale ten głos tak głęboko odbił się w mojej duszy, że go nie zapomnę przez całe życie! I ten głos usłyszałam znów tutaj, gdy wojewoda Wassalski przemawiał do mnie.
— Co za szaleństwo dziewczynom Łudzi cię przypadkowe podobieństwo głosu!
— Szukasz mordercy twego ojca panie, nieprawdaż? Słyszałam słowa, któreś wyrzekł w grobowcu, twoją uroczystą przysięgę, — mówiła Sassa z zapałem dalej, — wierz mi zatem, że mordercę twego szlachetnego ojca znalazłeś! Wojewoda Michał Wassalski i jego żona czyhają na twoje życie! Słysząłam ich słowa w lesie! Rozmawiali o tobie! On marzy o koronie polskiej, a Jagiellona sądzi, że im zawadzasz!
— Uspokój się, dziewczyno! Ostrzegłaś mnie, spełniłaś swój obowiązek, a więc dość o tem.
Głuchy tętent, oraz odgłos szczekania psów i trąbienia na rogach dał się słyszeć.
— Powracają... wieczór się zbliża... uciekaj panie! — prosiła ślepa niewolnica.
— Cóż znowu, Sasso? Dosyć! Wiem coś mi powiedzieć miała! Pozostaw memu uznaniu, co mam o tem sądzić!
— Panie... ratuj się! — zawołała Sassa w śmiertelnej trwodze, padając przed Janem Sobieskim na kolana, — na pamięć twego ojca szlachetnego, któ rego zastałam tarzającego się we krwi, błagam cię, opuść ten zamek, w którym straszne niebezpieczeństwo ci zagraża! Wiem, że cię czeka tutaj śmierć! Uciekaj! Pozostaw mię losowi!
Jan podał rękę klęczącej dziewczynie.