Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/358

Ta strona została przepisana.
360
JAN III SOBIESKI.

— To niepojęte! I dajesz mi go? Czyż nie znasz jego nieoszacowanej wartości? Zamieńmy się przynajmniej. Wezmę ten naszyjnik, ale oddam ci mój, w którym brakuje jednego ogniwa! Może ci się także znaleźć brakujące ogniwo!
Królowa pospieszyła do buduaru i powróciła zaraz potem ze swoją szkatułką, którą oddała księżnie. Radości jej niepodobna opisać. Trwoga, niepokój przeminęły szczęśliwie. Miała naszyjnik i włożyła go zaraz.
Sassa przyjęła drugą szkatułkę i schowała pod okrycie, poczem chciała zawołać swojego pazia, ażeby ją odprowadził.
— Co się z tobą stało, Sasso, powiedz, — rzekła Marya Kazimiera, biorąc ją za rękę, — wszystko to jest zagadką, dziwną tajemnicą...
— Najjaśniejsza pani dziś jeszcze będzie miała rozwiązanie tej zagadki, — odpowiedziała księżna.
— Dziś jeszcze? A więc na festynie? W imię Boga mów, Sasso... wszak nikt nie wie o naszyjniku? nikt nie wie, że mi go darowałaś?
— Nikt nie wie, najjaśniejsza pani i nikt się nie dowie.
— Chcesz już odejść?
— Nie mogę tu pozostać, najjaśniejsza pani!
— Gdzież bawisz? jakim sposobem zaszła w tobie ta zmiana? — dopytywała się królowa.
— Mogę tylko powtórzyć waszej królewskiej mości, że wszystko to dzisiaj wieczorem się wyjaśni!
— Zatrzymałabym cię chętnie u siebie, Sasso!
— Sassa się musi oddalić, najjaśniejsza pani!
Znając dobrze zamek Sassa uwolniona przez królowrę, zwróciła się prosto ku drzwiom, w których zaraz ukazał się jej paź.
Królowa upojona radością, powróciła do swego buduaru i stanęła przed kryształowem zwierciadłem, ażeby po raz pierwszy tego wieczoru rzucić okiem na całość tualety.
Z upodobaniem i zadowoleniem, oraz z wdzięcznością dla Sassy patrzyła na naszyjnik, który nareszcie zajaśniał na jej szyi łabędziej.
Nie mogła jednak królowa pozbyć się myśli zkąd Sassa wzięła naszyjnik i jakim sposobem tego właśnie wieczoru przybyła z nim do niej. Ciągle wydawało się jej, że ślepa niewolnica jest bajeczną wieszczką i czarodziejką.
W tej chwili służebna oznajmiła marszałka dworu.
Marya Kazimiera odetchnęła.
W ostatnim więc momencie dostała naszyjnik! Teraz mogła śmiało i pewna siebie wyjść na salony.
Przeszła do sali recepcyjnej, gdzie marszałek oczekiwał.
— Jego królewska mość oczekuje najjaśniejszej pani w wspólnym salonie, ażeby się udać na festyn, — rzekł z głębokim ukłonem.
— Idę, panie marszałku, — odpowiedziała królowa.
I otoczona damami dworu udała się do oczekującego z najwyższym niepokojem króla.

87
Opiekun Stefana.

Podczas mglistej nocy drogą prowadzącą wybrzeżem Wisły jechali dwaj jeźdźcy w czarnych płaszczach.
Jeden z nich wyprzedzał drugiego o połowę długości konia.