Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/36

Ta strona została przepisana.
38
JAN III SOBIESKI.

W tej chwili otworzyły się drzwi.
Wyniosła królewska postać Jagiellony ukazała się na progu. Lodowate jej rysy miały przestraszający wyraz.
— Usłuchaj mej przestrogi, panie! — mówiła dalej Sassa, odwrócona plecami do wchodzącej.
Nagle jednak zamilkła.
— Wstań, dobre dziewczę! — mówił Jan Sobieski.
— Zdaje mi się, szlachetny panie Sobieski, że zadaleko posuwacie waszą dobroć, — dał się słyszeć głos Jagiellony.
Sassa zerwała się, jakby ukąszona przez żmiję!
— Jak widzę opatrywaliście ranę niewolnicy, — rzekła Jagiellona, — czyżbyście ją miłością waszą obdarzać mieli?
— Skąd mowa o miłości, dostojna pani? — odpowiedział Jan, — mam dla niej współczucie. Biedna dziewczyna cierpi wskutek nieszczęśliwego przypadku...
— Pocóż się cisnęła pomiędzy myśliwych, panie Sobieski? Chodźcie, powróćcie do gości, którzy na was oczekują w biesiadnej sali! Mój mąż pragnie wznieść wasze zdrowie, jako najmilszego nam gościa i pyta o was!
Sassa słuchała.
— Pozostawcie tutaj tego skowronka, niech się wyleczy z rany, — mówiła dalej Jagiellona używając całej zalotności, aby Jana zwabić 1 i zatrzeć wrażenie słów Sassy, które w części pod słuchała, — wy, należycie do nas, panie Sobieski!
Ślepa niewolnica walczyła z sobą. Chciała się rzucić ku swemu panu, uklęknąć przed nim, ostrzedz go i zatrzymać.
Jednakże było już za późno.
Jan Sobieski podał rękę pięknej, zalotnej Jagiellone.
— Przyjdę tu później do ciebie, Sasso, — rzekł on do ślepej niewolnicy.
To powiedziawszy wyszedł z Jagielloną.
Sassa stała przez chwilę jak odurzona. Czuła, że Jan Sobieski był bez ratunku zgubiony, że szedł nie wiedząc o tem na brzeg przepaści, do której wtrącić go chciano. Cóż miała począć? Wyśmiał on jej przestrogę i pogardził. A teraz Jagiellona prowadziła go do sali biesiadnej, gdzie może nowe nań niebezpieczeństwo czekało! Ślepa niewolnica była jednakże zabardzo wyczerpaną z sił. Upadła na łóżko w komnacie i przycisnęła głowę do poduszki leżącej na łóżku. Rozpacz przejęła jej duszę. Nie wiedziała co począ, aby ocalić Jana Sobieskiego od pewnej śmierci, która go oczekiwała w tym zamku.
W sali biesiadnej siedział Michał Wassalski ze swymi gośćmi przy długim stole i pił za powodzenie polskiego oręża.
— Długo wojny nie trzeba będzie czekać, — zawołał jeden z gości, czerwony Sarafan już się pokazuje.
— Czerwony Sarafan?... Za jego zdrowie! — rzekł Michał Wassalski, — piję zdrowie czerwonego Sarafana!...
— Mówią, że ukazuje się on także w nieprzyjaznych nam obozach, — zauważył ktoś inny.
— Co to za człowiek? — zapytano.
— To jakiś waryat, — odpowiedział jeden z gości.
— Powiedźcie raczej, że to duch! — zauważył inny.
— Duch mający ciało i kości, — wtrącił Michał Wassalski.
— Jest on krwawem widmem wojny i pokazuje się wszędzie, gdzie mają