Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/361

Ta strona została przepisana.
363 
JAN III SOBIESKI.

— Zdaje mi się, żeś ty zabił to dziecko, które ci Stefan przyprowadził! — zawołał Wychowski.
— Nie panie, mogę na to wykonać najstraszliwszą przysięgę, — odrzekł wieśniak, — moja ręka niczyjej krwi nie przelała.
— A więc Stefan zabił dziecko?
— Tego nie wiem, panie!
— Weź, pieniądze, Dorowski.
Wieśniak? chciwie pochwycił podaną monetę.
— Czy Stefan zabił dziecko, Dorowski?
— Nie panie, Stefan tego nie zrobił!
Słowa te dowodziły, że wieśniak wiedział coś o dziecku.
— Więc je porzucił?
— Tego nie wiem, panie.
Cierpliwość kapitana wyczerpała się.
— Widzę, że nie chcesz wyznać, co się stało wówczas przed laty, gdyś po raz pierwszy widział Stefana. Dobrze! Nie mogę cię do tego zmusić!
Kapitan powrócił do swego konia.
Iszym Beli nie spuszczał z oka flisów.
— Dlaczego pan go nie zmusi, panie kapitanie? Z tamtymi załatwilibyśmy się prędko, — rzekł.
— Wierzę temu, Beli, ale mam inny plan. Muszę się dowiedzieć prawdy, choćbym miał tego wieśniaka brać na tortury, — odpowiedział Wychowski wsiadając na konia, — powiem ci później, co mam na myśli! Następnej nocy dopniemy celu, powiadam ci! Jedźmy Beli.
Gdy Dorowski ujrzał to, ucieszył się niezmiernie. Nic nie powiedział, a jednak dostał całą garść pieniędzy! Lepszego interesu nie mógł zrobić.
Po odjeździe kapitana i Iszyma Beli wstał i rozśmiał się z nich. Towarzysze jego odzywali się do niego i wstrząsali pięściami za odjeżdżającymi.
— Gdyby cię dłużej nudzili, to pokosztowaliby naszych pięści, — zapewniali Dorowskiego.
Dorowski uspokoił swych towarzyszów, dał im część pieniędzy na wódkę, a gdy jej przyniesiono wielką ilość, wszyscy spili się tak porządnie, że mu« sieli się pokłaść i wyspać.
Borowski spał odosobniony, a zasnął tak głęboko, że nic o sobie nie wiedział i chrapał głośno.
Gdy się ściemniło kapitan i Tatar przybyli na wybrzeże. Zręczny i chytry Beli podjął się roli szpiega, ażeby się przekonać, czy wszyscy śpią.
Wychowski pozostał w niejakiem oddaleniu.
Tatar przekonał się łatwo, że nikt się nie ruszał na wybrzeżu. Noc zapadała. Panowała głęboka cisza.
Iszym Beli zbliżył się po cichu do miejsca, w którem z rana spostrzegł Dorowskiego. Uchyliwszy wikliny, zobaczył go przed sobą.
Pochylił się, aby się przekonać, że to on rzeczywiście.
Nie mylił się.
Niedaleko leżało kilku jego towarzyszów. Trzeba było tak wykonać rozkaz kapitana, ażeby inni tego nie zauważyli.
Tatar natychmiast ułożył sobie plan.
Wydobył przyniesioną chustkę i zawiązał szybko usta śpiącemu.
Dorowski był tak odurzony, że nie wiedział, co się z nim działo.
Była to korzystna okoliczność, którą Tatar zręcznie wyzyskał. Uważał za zbyteczne wiązać pijanego.