Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/378

Ta strona została przepisana.
380
JAN III SOBIESKI.

Podobnymi środkami Mustafa pozyskał także dla projektu wojny sułtańską matkę, która miała największy wpływ na swego syna i naczelnika duchowieństwa. Najgłówniejszą zaś rzeczą było, że janczarowie domagali się wojny i że nie śmiano opierać się ich woli.
Układy z Austryą zostały zerwane, gdy hrabia Caprava odrzucił propozycye tureckie jako niepodobne do przyjęcia.
Przy drzwiach seraju wywieszono znak wojny, ogon koński, i niezliczone pułki tureckie wyruszyły w pole pewne zwycięstwa, ponieważ jeszcze nigdy nie widziano zgromadzonej tak licznej armii.
Kara Mustafa wiedział dobrze, że ma wrogów na dworze sułtana. On, który, jak widzieliśmy, stracił i zamordował poprzedniego wielkiego wezyra, ażeby stanąć u steru, nie mógł nie wiedzieć, że i inni mieli zamiar postąpić z nim tak samo.
Zawistni zasłaniali się sułtanką matką i donosili jej różne rzeczy na Kara Mustafę a ona z trwogą o syna śpieszyła z tem do niego.
Sułtan przyjął swą matkę sam w małym wspaniale przybranym salonie i zauważył zaraz, że była bardzo wzburzona.
Przystąpiła ona do syna i uklękła przed nim.
— Jeszcze wszystko jest w twych rękach, sułtanie, — rzekła, — jeszcze możesz od swej głowy odwrócić niebezpieczeństwo, którem Kara Mustafa ci zagraża, stając na czele janczarów, na których polegać nie można, a którzy trzymają z nim, bo ich chce prowadzić na wojnę.
— Czegóż się obawiasz, Walido? — zapytał sułtan, zapraszając matkę, aby usiadła na sofie.
— Obawiam się najstraszliwszych następstw, drżę o ciebie, sułtanie, — odpowiedziała sułtanka matka, — Kara Mustafa czycha na twoje życie i tron.
Sułtan przeląkł się.
— Zkądżeś przyszła do tego przypuszczenia, Walido? — zapytał.
— Nie ufaj Mustafie, sułtanie! Przewrócenie kaiku było jego dziełem! Wierni słudzy mi to donieśli! Kara Mustafa chciał cię utopić! Ale Ałłach pokrzyżował jego zbrodnicze plany i ocalił cię, ażebym nie umarła z żalu.
— Czy mówisz prawdę, Walido?
— Nie wątp o prawdzie moich słów. Któż bardziej czci i kocha cię nademnie?... Ja drżę o ciebie.
— I sądzisz, że to sam Kara Mustafa wywrócił kaik?
— Było to jego dziełem, sułtanie! Nie wahaj się ani chwili dłużej, ocal się od niebezpieczeństwa, które ci grozi! Zabij go, usuń i postaw seraskiera Ibrahima na jego miejscu! Jeszcze jest czas!
W duszy drżącego o swe życie sułtana rzuconem było ziarno podejrzenia. Uwierzył słowom swojej matki.
— Jeśli nie usuniesz niebezpiecznego, chciwego krwi, ambitnego Mustafy, sułtanie, — mówiła dalej, — to nie będę miała spokojnej chwili! Drżę o ciebie, bo znam jego plany! Pokrzyżuj je, jeszcze jest czas, jeszcze masz moc to uczynić! Poślij mu wyrok śmierci, nim opuści Stambuł i stanie na czele wojska!
— Dobrze! Pójdę za twą radą, Walido! Przyślij tu seraskiera, dam mu rozkazy, — oświadczył sułtan.
— Dziękuję ci na klęczkach za to postanowienie, sułtanie! Uwolnij się od zdrajcy! Dopiero po jego śmierci będę spokojną!