Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/389

Ta strona została przepisana.
391
JAN III SOBIESKI.

ważyła ścigać cię teraz swoją złością, — odpowiedział książę.
I zawoławszy kuryera, dodał:
— Weź to pismo!
Sassa padła przed księciem na kolana i złożyła ręce.
Ulituj się, małżonku mój, nie posyłaj tego listu! — błagała drżącym głosem.
— Co czynisz, Sasso?
— To co mi serce nakazuje, mój małżonku! Proszę dla króla Sobieskiego! — mówiła Sassa dalej, — był on dla mnie zawsze najlepszym panem! O, wysłuchaj mego błagania! Nie doradzaj swemu monarsze, aby wystąpił przeciw Janowi Sobieskiemu!
— Wstań Sasso! — rzekł młody książę, podnosząc klęczącą, — czynisz zbyt wiele dla tych, którzy poważają się obrażać cię!
— Nie posyłaj listu, mój panie i małżonku!
— Życie twoje w Polsce było jednym ciągiem cierpienia! Muszę postarać się o to, ażeby srodze ucierpieli ci, którzy cię obrazili!
— Nie chcę zemsty, któraby dotknęła tego, co zawsze był dla mnie łaskawy, mój małżonku! — mówiła Sassa dalej, — wysłuchaj mojej prośby, poskrom twój gniew! Wierz mi, że niebo samo ukarze tych, którzy mnie prześladowali!
Prośby małżonki zmiękczyły księcia Aminowa.
— Jesteś zbyt szlachetną, Sasso, skoro chcesz przebaczać swoim nieprzyjaciołom, — rzekł.
Chesz ich ukarać, ale czyż powinieneś karać niewinnego, mój małżonku? — zapytała Sassa. — Czyliż sam nie byłeś świadkiem, jak król był dla mnie łaskawy? Jeżeli mnie rzeczywiście tak kochasz, jak mi tego codzień składasz dowody, to musiałeś widzieć i czuć, że król czynił wszystko, aby zatrzeć to upokorzenie! A czyliż rzeczywiście nie byłam biedną, ślepą niewolnicą, która dopiero przez twą dobroć i miłość stała się czem innem?
— Czem byłaś!... — odpowiedział książę Aminow dumnie, — od chwili, w której poślubiełm cię, jesteś księżną. Gdyby car poślubił biedną niewolnicę, stałaby się ona carową! nie zapominaj o tem!
— Nie sprowadzaj nieszczęścia na kraj cały z winy jednej kobiety, którą szczęście me gniewa i która mi go zazdrości, mój małżonku! Jestem pod twoją opieką! Nienawiść Jagiellony nie może mnie już dotknąć! Niechaj to mnie i ciebie uspokoi! Daj mi to pismo, które ci gniew podyktował! Pozwól mi je zniszczyć! Wyświadczysz mi łaskę, gdyż spełniam tylko obowiązek wdzięczności ochraniając Sobieskiego przed niebezpieczeństwem, jakie mu grozi. Nie wie on co się tu dzieje, nie domyśla się, że groźna chmura nad nim zawisła... Wysłuchaj mojej prośby! Daj mi ten list!
— Skoro ty prosisz za Janem Sobieskim, szlachetna istoto.... weź ten list, — rzekł książę wzruszony i pokonany miłością.
A do kuryera dodał:
— Idź nie jesteś mi potrzebny.
— O! dzięki ci za ten nowy dowód twojej miłości, panie mój i małżonku! Niebezpieczeństwo grżące niewinnemu królowi zostało odwrócone! Muszę ci wyznać w tej chwili, że kochałam Jana Sobieskiego, kochałam go całą potęgą mego biednego serca, kochałam go jako dobroczyńcę i wybawcę, nie, nie, więcej jeszcze! Potem przyszedłeś ty! Bóg cię sprowadził na drogę mego życia! Podałeś mi rękę! Zadrżałam w u-