Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/394

Ta strona została przepisana.
396
JAN III SOBIESKI.

podstępem czy przekupstwem udało mu się ujść do Francyi.
Przymierze polsko-austryackie zostało zawarte i król już uroczyście je zaprzysiągł, były jednak jeszcze przeszkody.
Wojska tureckie ciągnęły już pod stolicę cesarską, a jeszcze w tej stolicy zastanawiano się w Wiedniu nad tem, czy rzeczypospolitej polskiej należy dawać tytuł najjaśniejsze, a królowi elekcyjnemu tytuł Majeste.
Jednakże nuncyusz Pallavicini i hrabia Wilczek, poseł cesarza Leopolda uznawali, że nie ma czasu zajmować się podobnemi formalnościami. Niebezpieczeństwo wzrastało z przerażającą szybkością. I gdy król Jan Sobieski niezadowolony postawą dworu wiedeńskiego opóźniał wyruszenie w pole, Pallavicini i Wilczek pojechali do niego i padli mu donóg.
— Ratuj, panie i królu, ratuj Wiedeń! — zawołał Wilczek.
— Ulituj się, najjaśniejszy panie, — dodał nuncyusz, — ratuj chrześcijaństwo!
Zdaje się jednak, że i król nie sądził, żeby niebezpieczeństwo było już tak bliskie, albo przypuszczał, ze siły jego sprzymierzeńców były większe, niż okazało się potem, a trudność zebrania pieniędzy mogła także opóźnić sprawę. Mimo to starał się zebrać znaczne wojska, gdy z dworem swoim opuścił Warszawę. W zawartym z cesarzem traktacie przyrzekł dostarczyć czterdzieści tysięcy ludzi, tymczasem Korona dostarczyła tylko dwanaście, a Litwa przysłała zaledwie sześć tysięcy ludzi.
Zarządzono zatem na koszt króla zaciągi i werbunku. Upadku, w jakim znajdowało się wojsko, dowodzi jednak ta okoliczność, że król zaledwie mógł utrzymać w posłuszeństwie dowódców oddziałów, których hetman polny Pac zdemoralizował swoim przykładem. Wojska litewskie opóźniały się, a rozkazów wysyłanych przez króla nie słuchano.
Gdy Jan Sobieski zgromadził wreszcie dwudziesto pięcio-tysięczną armię, zdecydował się nie czekając wojsk litewskich wyruszyć.
Zatrzymał się przez czas pewien w Krakowie, oczekując na niektóre oddziały i wysłał przednią straż pod dowództwem Sieniawskiego, wojewody wołyńskiego, do Szląska.
Pod Krakowem zdarzyło się, że gdy pewnego wieczora król odbył przegląd świeżo nadeszłych pułków, straż obozowa oznajmiła mu, iż zatrzymanym został pewien obcy jeździec, który zdawał się należeć do wojsk tureckich i prawdopodobnie był szpiegiem.
Król wstrzymał natychmiast konia i kazał przyprowadzić przed siebie pojmanego.
Był on ubrany w biały płaszcz beduiński. Ponura jego czarnobroda, ogorzała twarz, dziwny stanowiła kontrast z białą barwą odzieży.
Król badawczo spojrzał na niego przy blasku pochodni, które trzymali żołnierze.
— Oto jest więzień, — rzekł oficer straży przybocznej króla.
— Zbliż się, — przemówił król do niego, — kto jesteś?
— Dowiesz się zaraz, wielki królu, — odpowiedział jeniec, — przybyłem tutaj, aby mówić z tobą! Chciałem być przyprowadzonym przed ciebie, ażeby poznać najdzielniejszego z bohaterów....
— Oszczędź sobie pochlebstw, — — przerwał król, — nie lubię obłudy. Mów kto jesteś i co cię tu sprowadza!
— Dowiesz się zaraz, wielki królu i bohaterze, ale każ ustąpić żołnierzom!