Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/404

Ta strona została przepisana.
406
JAN III SOBIESKI.

próbę, ażeby się przekonać o waszem bezwarunkowem posłuszeństwie. Gdy się ściemni, opuszczę seraj potajemnie. Żadna z was towarzyszyć mi nie będzie, nie wezmę lektyki ani orszaku. Nikt nie ma wiedzieć o mojej nieobecności, taki jest mój rozkaz. Gdyby nadeszły jakie wiadomości, przyjmujcie je, jak gdybym była obecna. Potrawy i napoje noście do moich pokoi jak zawsze, a następnie potajemnie rozdawajcie je biednym. Nie okazujcie niczem, że, mnie niema. Teraz odejdźcie. Znacie moją wolę. Zobaczę, czy mi będziecie posłuszne.
Sułtanka matka oddaliła niewolnice i udała się sama do składu zapasowej odzieży, znajdującego się w haremie.
Były tam ubrania dla urzędników pałacu i kobiet haremu.
Nie biorąc z sobą Kizlara agi i nie wtajemniczając go w swój plan, sułtanka Walida wybrała sobie odzież, jaką wówczas nosili młodzi Turcy, pragnący wstąpić do wyborowego korpusu janczarów.
Ubranie to składało się z turbanu z małem pawiem piórem, z dość obszernej kolorowej haftowanej bluzy ściąganej pasem, szerokich pantalonów dochodzących do kostek i nad niemi związanych oraz z czerwonych ostro zakończonych butów.
Wziąwszy to ubranie, sułtanka matka, powróciła do siebie.
Tutaj zdjęła suknie kobiece i przebrała się za mężczyznę.
Chociaż twarz zdradzała jej wiek, odzież jednak tak ją zmieniła, że nikt nie mógłby jej poznać. Wyglądała jak młody Turek, o przeżytych cokolwiek rysach.
Przypasawszy krzywą szablę i zatknąwszy sztylet za pasem, odważna i zdeterminowana kobieta wyszła tylnemi drzwiami.
Był już wieczór i zmrok zapadał powoli nad stolicą sułtanów.
Sułtanka Walida dostała się niespostrzeżona z haremu do innych części obszernego pałacu i wyszła na trzecie podwórze.
Tutaj spotkała kilku — wyższych urzędników seraju, którzy jej nie poznali. Próba zatem wypadła zadawalniająco.
Gdy zbliżyła się do bramy, warta przepuściła ją.
Przeszła przez drugie podwórze i wezwała bostandżego następnej bramy, ażeby jej otworzył.
Nastąpiło to bez przeszkody.
Niepoznana przybyła na pierwsze podwórze i przez otwartą bramę wyszła z seraju.
Aż dotąd plan jej powiódł się zupełnie.
W mieście udała się do bazaru koni, kupiła dobrego konia i zapłaciła złotem.
Umiejąc dobrze jeździć konno, dosiadła konia i odjechała. Przygotowania jej były skończone.
Noc zapadła. Na ulicach Stambułu panowała cisza.
Sułtanka opuściła miasto i udała się drogą, którą niedawno przebywały w pochodzie pułki Kara Mustafy.
Myśl ocalenia syna dodawała jej odwagi i siły do pokonania wszelkich przeszkód i niebezpieczeństw. Postanowienie jej było tak silne, że nicby jej nie odwiodło od powziętego zamiaru.
W seraju nikt się nie dowiedział o jej zniknięciu. Nikt nie wiedział, że przebrana za mężczyznę opuściła pałac sułtański.
Przybywszy na noc do pewnej wio-