Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/407

Ta strona została przepisana.
409
JAN III SOBIESKI.

Jagiellona przystąpiła do śpiącego.
— Wstań! — zawołała.
Czerwony Sarafan nie obudził się.
Wojewodzina potrąciła go nogą.
Zerwał się i spojrzał na nią szeroko rozwartemi oczyma.
Po chwili jednak odzyskał zwykłe usposobienie i roześmiał się półgłosem.
— Co masz na szyi? — zapytała Jagiellona wskazując medalion.
Czerwony Sarafan nie miał widać ochoty wdawać się w rozmowę.
Pozostał w klęczącej postawie i milczał.
— Odpowiedz mi, co masz na piersiach, — powtórzyła Jagiellona.
Czerwony Sarafan spojrzał z widocznem upodobaniem na medalion. Wyraz jego twarzy miał w sobie coś szczególnie idyotycznego.
— Zkąd wziąłeś ten medalion? — zapytała Jagiellona z wzrastającą ciekawością.
— To mój! Miałem go gdym przybył do mojego ojca! Stary Stefan powiedział memu ojcu, że to mój!
Blada twarz Jagiellony przybrała wyraz osłupienia i przerażenia.
Patrzyła ona szeroko rozwartemi oczyma na człowieka, który w pół klęczącej, pół leżącej postawne wpatrywał się w medalion wzrokiem bezmyślnym.
Nie wiedziała co się z nią działo, co ma o tem myśleć, ale te kilka słów zrobiły na niej straszne wrażenie, z którego sprawcy sobie zdać nie mogła, a którego potęgi opisać niepodobna.
Słowa te brzmiały jeszcze w — jej uszach! Stary Stefan! Medalion i Stefan! Czyżby Wołoch znalazłszy medalion na zwłokach zdjął go i temu szczególnemu człowiekowi darował?
Jakim sposobem Stefan zeszedł się z tym człowiekiem? Szczególne przypuszczenie powstało w umyśle Jagiellony!
— Gadaj! kto był stary Stefan? — rzekła rozkazująco.
Czerwony Sarafan spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Kto on był? — odrzekł śmiejąc się, — tego nie wiem... spytajcie się kogo innego!
— Któż jest twój ojciec?
— Stary Dorowski. Mówił jednakże, że jest tylko mym opiekunem.
— Czy widziałeś tego Stefana od któregoś dostał medalion?
— Zdaje mi się... teraz już nie wiem, — odrzekł czerwony Sarafan niechętnie, gdyż praca myśli przykrość sprawiała.
— Czy ciągle byłeś u swego ojca Dorowskiego? Czerwony Sarafan pomyślał chwilę i wstrząsnął głową.
— Byłem w jakimś dole... miałem łańcuch na ręku... Stary Stefan przynosi mi jeść i pić...
W umyśle czerwonego Sarafana poczęły się budzić wspomnienia.
Jagiellona drgnęła.
— Potem byłem u ojca Dorowskiego... — mówił dalej czerwony Sarafan jak we śnie, — potem nic więcej nie wiem.
— I nazywasz się czerwony Sarafan? — zapytała Jagiellona.
— He! he!... tak mnie nazywają żołnierze! Oni mi dali to czerwone ubranie!
— Jakże się nazywasz właściwie.
— Ojciec Dorowski wołał mnie Stefan. Nazywam się Józef.
Coraz bardziej zwiększało się prawdopodobieństwo, że ów chłopiec, który w podziemiach pałacu Jagiellony zostawał pod dozorem Stefana, znajdował się przy życiu.