Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/408

Ta strona została przepisana.
410
JAN III SOBIESKI.

Jagiellona nie mogła jednak pojąć, jak to być mogło. Przecież sama widziała jego zwłoki.
Czerwony Sarafan jednak nazwał się, Józefem, miał medalion, znał starego Stefana, przypominał sobie, że był w podziemiu i że mu tam Stefan przynosił jeść i pić.
Czyżby ów chłopiec żył... czyżby czerwony Sarafan był jej synem? Pytanie to nie budziło w duszy Jagiellony żalu ani miłości, przerażało ją tylko.
Jakaż różnica między tą matką biednego Sarafana a matką sułtana, którą miłość dla syna czyniła bohaterką!
Tamta zapominając o swej płci, gar dząc przeszkodami i niebezpieczeństwami, spieszyła, aby wynaleźć i ukarać śmiertelnego wroga swojego syna, Jagiellona nad swoim stała jak straszny szatan, przerażona tem, że istnieje, że nie zginął.
Wina jej i hańba stała przed jej oczyma... czyliż stary Stefan zamienił zwłoki, aby myślała, że jej syn umarł? Czyżby ten nie wiedzący nic o swej przeszłości, czerwonym Sarafanem przez żołnierzy przezwany człowiek był rzeczywiście jej synem?
Myśl ta wzburzyła Jagiellonę... dowód jej winy istniał... należało go usunąć nim mógł ściągnąć na nią niebezpieczeństwo.
Czerwony Sarafan zdawał się odgadywać tę myśl złowrogą. Być może, że w pierwszej chwili jakiś popęd tajemniczy pociągnął go do tej kobiety, teraz jednakże coś go od niej odpychało.
Nim Jagiellona zdołała powziąć jakiekolwiek postanowienie, zerwał się i wybiegł z budy.
W blizkości stał Allaraba, gotów do odjazdu z wojewodziną. Timur i paź trzymali w oddaleniu konie.
Nagle czerwony Sarafan ukazał się przy nich, rzuciwszy okiem ukradkowo na budę, dosiadł jednym skokiem konia Timura i spiął go ostrogami.
Koń poskoczył gwałtownie, powalając Timura na ziemię, a gdy uczył się wolnym, zarżał głośno i puścił się jak wicher, unosząc czerwonego Sarafana.
Wszystko to było dziełem jednej chwili.
Szczególny śmiech rozległ się w uszach tych, co zostali.
Jagiellona wyszła z szopy.
Spostrzegła czerwonego Sarafana uchodzącego galopem na koniu Timura.
Po chwili znikł w oddaleniu.
Timur podniósł się, trzymając jeszcze w ręku cugle konia swojego pana.
— To był czerwony Sarafan, — szepnął paź.
Nikt nie myślał o ściganiu go, bo nikt nie przypuszczał, żeby go można było dogonić.

99.
Lekarz Braila.

Sassa w towarzystwie służącej udała się do domu lekarza w Wiedniu, który był obszerny i zawierał liczne pokoje dla leczących się chorych.
Braila, mąż znakomitej sławy, zrobił księciu i jego małżonce bardzo słabą nadzieję, była ona jednakże dostateczną, aby Sassę nakłonić do wszelkiej ofiary.
Zajęła ona w domu lekarza dwa pokoje, w których Braila odwiedzał ją dwa razy dziennie, badając jej oczy i zarządzając środki przygotowawcze do zamierzonej operacyi.