Litwinów, których zastęp był mu potrzebny bardzo do wzmocnienia jego sił.
Nie rozbijał formalnego obozu, ponieważ nie miał zamiaru długo pozostawać na miejscu i zachodziło niebezpieczeństwo napadnięcia przez Tatarów.
Rozstawił placówki, zakazawszy im rozpalania ogni i obozował z wiernem swem wojskiem, w miejscu, o ile można było najlepiej osłoniętem nad brzegiem Dunaju.
Znajdował się tu niewielki dom opuszczony przez mieszkańców. Ten dom zajął król dla siebie i dla swego otoczenia.
Nad wieczorem placówki spostrzegły nadjeżdżającego nad brzeg jeźdźca, który zmierzał prosto do obozowiska polskiego.
Z początku widzieli tylko konia i znajdującą się nad nim nierozpoznalną masę, która zupełnie przylegała do jego grzbietu.
Żołnierze nie spuszczali z oka zbliżającego się galopem konia.
— Ha! czy nie widzicie? — zawołał jeden z nich wskazując, — czy nie widzicie, kto na koniu siedzi? Nie, nie siedzi, lecz leży, objął konia za szyję obiema rękami i pędzi jak wicher stepowy.
— Tak, teraz i ja go widzę! — rzekł drugi żołnierz, — to czerwony Sarafan!
Trzeci żołnierz przeżegnał się.
— Jeżeli to nie jest duch, to niech zginę, — rzekł, — czyliż nie zjawia się znowu, gdy ma przyjść do przelewu krwi?
— To czerwony Sarafan! — potwier dził pierwszy, — spieszy, jak gdyby bał się spóźnić.
— Powiedzcie sami ludzie, jak on wygląda, rzekł trzeci żołnierz do swych towarzyszów, — czy nie jak wysłaniec szatana, albo sam szatan?
— To tylko z powodu czerwonego ubrania i niespokojnego usposobienia, — zauważył drugi, — jest w nim coś złowieszczego, ponieważ zawsze wtedy się ukazuje, gdy ma nastąpić bitwa, ale złym podobno nie jest.
— Tak mówisz! Ale czy wiesz o tem na pewno? — mówił dalej trzeci, — ja z nim nic nie chcę mieć do czynienia! Kto go wie, skąd on się bierze! Tego on nawet sam nie wie! Jest niespełna rozumu a śmieje się i tańczy jak waryat!
— Być może, że jest niespełna rozumu, — przyznał pierwszy, — nie wygląda na zwykłego człowieka. Cicho zbliża się! Patrzcie tylko jak się trzyma na koniu! Odgłos szczególnego śmiechu doszedł do placówki.
Jeździec zeskoczył z konia, którego żołnierze przytrzymali i uwiązali.
Czerwonego Sarafana cieszyło to widocznie, że napotkał placówki polskie. Znalazłszy się wobec żołnierzy zaczął podskakiwać i tańczyć swoim zwyczajem. Wyciągał przytem długie swe ręce wzdłuż ciała i schylał się tak jak gdyby miał przez nizki otwór przeskoczyć.
— Dokąd? — zawołał trzeci żołnierz, patrząc nań podejrzliwie i mając widocznie chęć nie wpuszczenia go w głąb obozu.
Czerwony Sarafan stanął na chwilę, podrapał się w głowę i roześmiał.
— Czego tu chcesz? — zapytał pier wszy żołnierz.
— Pewno przyjdzie do rozlewu krwi, kiedy się tu pojawiasz? — zapytał drugi.
Czerwony Sarafan nie miał jednak widać ochoty odpowiadać na te pytania.
W ogólności bardzo rzadko, w wyjątko-
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/416
Ta strona została przepisana.
418
JAN III SOBIESKI.