Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/417

Ta strona została przepisana.
419
JAN III SOBIESKI.

wych tylko chwilach, okazywał on chęć mówienia. Próbował więc i teraz przem knąć się w poskokach koło placówki, ale żołnierze zagrodzili mu drogę lancami.
— Ani kroku dalej! — zawołali, — chociaż jesteś czerwony Sarafan, lecz nie wolno nikogo do obozu wpuszczać!
— Pozostań tam na polu, — rzekł jeden, — czego tu chcesz?
— Chcę iść do Jana Sobieskiego, waszego króla, — odparł czerwony Sarafan ochrypłym głosem.
— Do króla?... Nic z tego, — odparli żołnierze, — zostaniesz tutaj!
— Stefan powraca tutaj, — odpowiedział czerwony Sarafan, — musi iść do króla! Niema czasu na stracenie! Ważna wiadomość!
Żołnierze spojrzeli na siebie pytająco.
W tej chwili stary jakiś wachmistrz zbliżył się do placówki. Obchodził on obóz i spostrzegł czerwonego Sa rafana.
— Czego chcecie od niego, hultaje, skórki na buty! — zawołał gniewnie, — znów sobie wyprawiacie jakieś z niego żarciki?
— To czerwony Sarafan, — odrzekł jeden z żołnierzy, — chce iść do obozu!
— Odkądże to żołnierze zabraniają mu iść gdzie chce? — mówił wachmistrz dalej, — odkąd to nastał zwyczaj zatrzymywania go? On może chodzić, gdzie mu się podoba! Pamiętajcie o tem, niedołęgi! Żeby mi tego drugi raz nie było!
Czerwony Sarafan skinął głową wachmistrzowi, podał mu rękę i śmiejąc się tajemniczo, rzekł:
— Muszę iść do króla!
Potem swoim zwyczajem puścił się w podskokach w głąb obozu.
Wachmistrzowi bądź co bądź dusza usiadła na ramieniu, gdy czerwony Sarafan zbliżył się do niego, a gdy roześmiał się chrapliwie, zamarły mu słowa na ustach. Szczególne wrażenie czynił ten człowiek, o którym nikt nie wiedział, kim jest właściwie i skąd pochodzi. Wachmistrz znał go od wielu lat, a miał go jednak ciągle za widmo obwieszczające wojnę.
Czerwony Sarafan przebiegł w pod skokach pomiędzy żołnierzami, aż wreszcie stanął nagle przed domem i wpatrzył się weń.
— Tam stoi król! — zawołano.
Było to widać na rękę czerwonemu Sarafanowi, gdyż roześmiał się swoim zwyczajem i chciał wejść do domu.
Tu jednak zatrzymała go znowu warta.
Czerwonemu Sarafanowi widocznie zabrakło już cierpliwości.
Z nadludzką prawie siłą pochwyc3 żołnierza i odepchnął na stronę.
Ten niespodziewany wypadek wywołał zbiegowisko. Inni żołnierze, pospieszyli na pomoc poturbowanemu koledze i rzucili się na czerwonego Sarafana.
Powstał stąd hałas, którego odgłos doszedł aż do domu.
W tej samej chwili, kiedy żołnierze wstrząsając bronią chcieli uderzyć na bezbronnego, ukazała się w otwartych drzwiach domu, wysoka imponująca po stać króla.
Spostrzegł on od razu, co się działo.
— Stójcie! — zawołał grzmiącym głosem, — precz stąd! Co robicie?
Żołnierze cofnęli się.
Czerwony Sarafan ujrzawszy króla, pobiegł do niego i padł mu do nóg.
— Przyszedłem do ciebie, panie, — rzekł.