Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/418

Ta strona została przepisana.
420
JAN III SOBIESKI.

— Wstań, Sarafanie? — odrzekł król z dobrocią, — ocaliłeś mi raz życie, nie zapomnę ci tego. Wejdź!
Żołnierze patrzyli zadziwieni, że król zabrał czerwonego Sarafana do siebie.
— Przychodzę do ciebie, panie, by cię ostrzedz, — rzekł czerwony Sarafan pozostawszy sam na sam z Sobieskim, — czy chcesz mnie wysłuchać?
— Mów, Sarafanie. Cóż masz mi powiedzieć? — zapytał król.
— Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, panie! — mówił czerwony Sarafan dalej, — twoi nieprzyjaciele zmówili się i czychają na twoje życie! Mieli tajemną schadzkę! Nie czekaj na Litwinów, hetman polny Pac zatrzymuje ich.
— Litwinów? Mylisz się, Stefanie! — odpowiedział król poważnie, — oni nadejdą, mogą nadejść lada chwila, a są mi potrzebni dla wzmocnienia moich sił.
— Czekasz na nich napróżno, panie!
— Łudzisz się jakąś mylną wiadomością. Liczę na to, że nadejdą jeszcze dzisiaj. Kapitan Wychowski wyjechał naprzeciw nim!
— Nie przyjdą, panie! Usłuchaj mo jej przestrogi! Jest to obliczone na twoją zgubę!
Zaledwie czerwony Sarafan wymówił te słowa, gdy drzwi otwarły się i kapitan Wychowski, okryty potem i pyłem, wszedł do pokoju króla, w którym znajdowało się tylko łóżko połowę, stół i kilka krzeseł.
Król spojrzał badawczo na kapitana, którego twarz nie oznajmiała pomyślnej wieści.
Przyboczni króla, znajdujący się przy nim, oczekiwali z niecierpliwością słów kapitana.
Wychowski skłonił się królowi.
— Przynoszę fatalną wiadomość, najjaśniejszy panie, — rzekł głosem zdradzającym wzburzenie.
— Nadchodzą Litwini, kapitanie? — zapytał król.
— Nie, najjaśniejśniejszy panie, Litwini nie przyjdą!
Jan Sobieski przeląkł się. Prędzej niż mógł się spodziewać potwierdziły się słowa czerwonego Sarafana.
— Nie przyjdą? Czy ich widziałeś? — zapytał.
— Nie możemy czekać na nich i liczyć, najjaśniejszy panie, przywódcy zwlekają umyślnie, gdyż inaczej jużby tu być musieli, — raportował Wychowski, — spotkałem kilku zabłąkanych. Powiedzieli mi, że hetman polny Pac był u dowódców i że natychmiast wstrzymali pochód.
Król patrzył ponuro przed siebie.
— A zatem masz słuszność, Sarafanie, — rzekł, — nie wierzyłem twym słowom, potwierdzają się one przecież! Fatalna ta wiadomość nie powinna nas jednakże zniechęcać! Jeśli Litwini opuszczają naszą sprawę, to książęta, na których czekamy, nadciągną z wojskiem.
— I oni nie przyjdą! i oni ociągają się! — zawołał czerwony Sarafan, — czekasz na nich napróżno, panie. Twoi nieprzyjaciele ujęli ich sobie.
— Znam ich i wiem, że nadciągną! — odrzekł król z przekonaniem, — jest ich pięciu i są mi potrzebni dla wzmocnienia mojej armii.
— Wystawiają cię na zgubę, najjaśniejszy panie, ja wiem, że nie przyjdą! — odpoweidział czerwony Sarafan, — miej się na baczności; Poprzysięgli ci zgubę. Przybyłem, żeby cię ostrzedz.
Król dzawał się niedowierzać słowom czerwonego Sarafana.