Sassa pozostała sama ze swą służącą, nawet małżonek nie mógł jej odwiedzać.
Następnego dnia Sassa zaczynała już rozpaczać, ponieważ nie czuła żadnej zmiany.
Nareszcie przyszedł Braila i uchylił cokolwiek okiennic.
W pokoju panował zmrok bardzo słaby, tak, że zaledwie można było dojrzeć słabe zarysy znajdujących się w nim osób.
Nagle Sassa wydała krzyk zadziwienia i radości.
— Co to jest? — zawołała, — to nie ta sama ciemna noc, co mnie otaczała dotychczas! Spostrzegam jakieś kształty!
— Wielbimy za to Wszechmocnego, księżno pani! — rzekł Braila głosem drżącym ze wzruszenia, — to dowód, że wzrok odzyskany!
Służąca płakała głośno.
Była to wzruszająca niepodobna do opisania scena.
Sassa musiała się dopiero przyzwy czajać do nowych zupełnie dla niej wrażeń. Przez długi czas nie śmiała się poruszyć. Widziała postacie Braila i swej służącej, jako słabe cienie wśród mroku.
Następnie upadła na kolana.
Szczęście, którego pierwszy cień dopiero objawiał się jej, było tak wielkie, że musiała za nie podziękować Niebu.
Wstała po chwili i podała rękę doktorowi.
— Widzę pana, wiem nie słysząc i nie dotykając, że jesteś, — rzekła, — przyjm podziękę ocalonej, którą z wiecznej nocy wyprowadziłeś! Niech to pa nu Bóg wynagrodzi!
— Najpiękniejszą moją nagrodą jest radość z udania się operacyi, mościa księżno, — odpowiedział Braila wzruszony, — ale teraz należy zachować ostrożność. Z każdym dniem będzie przybywało cokolwiek więcej światła, powoli wszystko stawać się będzie wyraźniejszem dla księżnej pani i tym sposobem księżna pani oswoi się z nowemi wrażeniami.
Braila wyszedł.
W przyległym pokoju czekał w największym niepokoju książę.
— Czy mogę prosić księcia pana? — rzekł doktór.
— Przedewszystkiem uspokój mnie pan! — odpowiedział książę Aminow, — uwolnij mnie od dręczącej niepewności.
— Jestem szczęśliwy, mości książę, że mogę oznajmić, iż operacya się udała, — rzekł Braila.
— Moja żona będzie widziała? odzyska wzrok? — zapytał książę i wszedł do nadzwyczaj słabo oświetlonego pokoju.
— Tak! widzę cię już teraz, mój mę żu! — odezwał się radosny głos Sassy, zbliżającej się do księcia, który ją objął w uścisku.
— Widzisz mnie? — zapytał.
— Widzę cię, tak! — odpowiedziała Sassa, dotykając ręką małżonka, ażeby się upewnić, że tam był rzeczywiście, gdzie go spostrzegła, — mój Boże! jakie to szczęście widzieć!... a doktór mówi, że ja będę jeszcze lepiej widziała!
Radość Sassy nie miała granic. Przezorny Braila musiał ją upominać, żeby panowała nad swemi uczuciami.
A gdy książę z polecenia doktora oddalił się, gdy Sassa ze służącą pozostała sama, łzy radości popłynęły z oczu tej niegdyś biednej, niewolnicy z Sziras, która teraz widziała promień szczęścia przed sobą.
Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/422
Ta strona została przepisana.
424
JAN III SOBIESKI.