Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/426

Ta strona została przepisana.
428
JAN III SOBIESKI.

Wpuściwszy mu do ust nieco wody i wuna, rozciął suknię na rannem ramieniu, ponieważ miejsce ranione napuchło i tak krwią nabiegło, że nie można było innym sposobem usunąć odzieży.
Następnie obmył Tatar ranę żołnierza, który powoli przyszedł do siebie i poznał go.
— Sprawia mi to ulgę, — rzekł słabym głosem, — sądzę jednak, że mimo to będę musiał umrzeć.
— Z tej rany nie umrzesz, — odpowiedział Iszym Beli, — gdy obandażuję ranę, to się zagoi i będziesz żył.
— Twoi bracia Tatarzy zadali mi tę ranę, — mówił żołnierz.
— A ja ją opatruję, ażeby złe wyrządzone ci naprawić — odparł Tatar.
I obmywszy ranę, zaczął ją zręcznie bandażować.
Tymcazsem Jan Sobieski przechadzał się po swym pokoju oświetlonym kilkoma świecami.
Otrzymane doniesienia niepokoiły dzielnego króla.
Wychowski ponuro patrząc przed siebie, stał na boku. Nie śmiał się odezwać.
Najbardziej niepokoiło króla to, że nie miał dokładnych wiadomości o pochodzie i pozycyach nieprzyjaciela. Ze wszystkich rekonensansów powrócił tylko jeden raniony, inni padli ofiarą morderczego i chciwego krwi nieprzyjaciela.
W tem drzwi pokoju króla otworzyły się.
Król i Wychowski spojrzeli na wchodzącego.
Był to Iszym Beli.
Wszedłszy ukląkł on przed królem.
— Panie! — rzekł, — klękam przed tobą, bo mam prośbę do ciebie.
— O cóż prosisz, Beli? — zapytał król.
— Wyślij mnie, jako szpiega, panie! Noszę odzież tatarską, we mnie nie poznają twojego sługi. Wysłani przez ciebie, oprócz tego rannego, nie powrócili, pozwól mi iść i wyszpiegować, gdzie są twoi wrogowie i ilu ich jest.
— Jakto Beli, ty chciałbyś...
— Nie powątpiewaj o mej wierności, panie! zobaczę Tatarów i powrócę do ciebie.
Sobieski pomyślał chwilę.
— Ciężka to będzie pokusa dla ciebie Beli, — rzekł poważne, — ale jestem przekonany o twej wierności. Cóż jednak będzie, jeżeli cię poznają, jeżeli cię pochwycą na szpiegostwie. Zginiesz!
— Któżby mnie poznał, panie? Pozwól mi iść!
— Dobrze! — odpowiedział król, — weź sobie konia. Ciekawym, czy zdołasz dowiedzieć się czego więcej, niż twoi poprzednicy i czy szczęśliwie powrócisz. Wiele mi zależy na otrzymaniu dokładnych wiadomości. Powracaj jak najspieszniej! Bóg z tobą!
Beli wyszedł. Każdy rys jego twarzy świadczył o chęci dokonania wielkiego dzieła. Opuścił kwaterę królewską i dosiadłszy konia wyjechał z obozu.
Placówka poznała go. Żołnierze sądzili, że król wysłał go z listem. Nikt mu nie przeszkadzał w wyjeździe.
Tatar znał mniej więcej kierunek, w którym znajdowali się nieprzyjaciele. Był on doskonałym jeźdźcem i pędził galopem wśród nocy przez rozległą rów ninę.
Nad ranem ujrzał w oddaleniu ciżbę ludzi. Zbliżywszy się, rozpoznał po ubiorach i broni, że to Tatarzy. Dostał się wkrótce na wzgórek i zobaczył z niego w głębi ciemne poruszające się masy. Słonie, wielbłądy, jeźdźcy, piechota,, nadciągali chmarą, zasłaniając cały widnokrąg.