Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/428

Ta strona została przepisana.
430
JAN III SOBIESKI.

bieta osłonięta welonem, w wschodniej odzieży, a na drugim mężczyzna w białym, złotem haftowanym turbanie i białej sukni, mające złote branzolety na rękach.
W chwili, gdy wielbłądy przechodziły koło Tatara, poznał on, że kobietą siedzącą na wielbłądzie była dama, którą widywał na dworze króla polskiego i drgnął mimowolnie, gdy się przekonał, że to była wojewodzina Wassalska.
Jagiellona wskazała na niego z przerażeniem.
— Co to jest? — zawołała, — szpieg zdrajca!
Allabra zatrzymał swego konia. Wielki wezyr obejrzał się także, usłysza wszy te głośno wymówione słowa.
Otaczający, nierozumiejąc słów Jagiellony, dziwili się tylko, że z przerażeniem patrzyła na młodego Tatara.
— Schwytać go! — zawołał Allaraba, który zrozumiał słowa Jagiellony i natychmiast pojął niebezpieczeństwo, — związać go! Ten Tatar jest szpiegiem!
Chociaż otaczający Turcy i Tatarzy rozumieli dokładnie słowa Allaraby, lecz w pierwszej chwili nie poruszył się żaden, nie pojmując, żeby Tatar mógł być szpiegiem i zdrajcą.
— To Iszym Beli, Tatar Sobieskiego! — wołała Jagiellona blada z gniewu, — poznaję go! Trzeba go schwytać! Nie mogę się mylić! Widzicie jak unika mego wzroku! To on! Iszyma Beli brała pokusa utopić sztylet w piersi wskazującej nań Jagiellony, siedziała ona jednak zbyt wysoko na grzbiecie wielbłąda i służba nie dopuściłaby go do niej. Paź potwierdził słowa swej pani.
— To jest Iszym Beli, Tatar! — zawołał.
Oficer janczarów zbliżył się.
— Tam stoi zdrajca! — rzekł do niego Allaraba, — każ schwytać szpiega!
Beli jednak nie miał wcale ochoty dostać się w ręce tych, którzy go mogli, jako szpiega, kazać powiesić na pierwszej lepszej gałęzi.
Zacisnął zęby, rzucił groźnym wzrokiem na Jagiellonę, szybko jak węgorz wymknął się janczarom, którzy się do niego zbliżali i znikł w ciżbie otaczających go Tatarów, z których jakoś żaden nie miał ochoty przyczynić się do schwytania go.
Jagiellona na widok, że Tatar się wymyka, zacisnęła pięści z gniewu.
— Wy nędzne psy! — wołała, — śmierć wam, jeżeli dacie się wymknąć szpiegowi Sobieskiego! Gońcie go! Szukajcie! Zabijcie!
Żołnierze chcieli gonić Iszyma Beli, ale ciżba Tatarów była tak wielka, że naprzód postępować nie mogli.
Kara Mustafa, wielki wezyr, zajął się także tym wypadkiem. Jagiellona podjechała do niego.
— Tatar Jana Sobieskiego był tu wśród twoich wojsk, wielki i potężny baszo, — rzekła, — szpieg ten tobie i nam wszystkim może wyrządzić nieobliczoną szkodę! A zdaje się, że ucieknie.
— Ścigać go, schwytać, zabić! rozkazał wielki wezyr.
Kilku oficerów puściło się na miejsce, w którem Iszym Beli znikł właśnie w ciżbie Tatarów.
Nie łatwem jednak było zadaniem zaleźć go w tłumie jednakowo ubranych ludzi.
— Gdzie jest szpieg? Gdzie jest Tatar? — wołali gniewnie oficerowie, torując sobie drogę przez tłum.