Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/429

Ta strona została przepisana.
431
JAN III SOBIESKI.

— Musi zginąć! — brzmiał głos Jagiellony, — nie spoczywajcie, dopóki go nie zabijecie!
Zaczęło się poszukiwanie. Skutek jego jednakże był wątpliwy.
Tatar Sobieskiego przepadł, jak kamień rzucony w wodę!

104.
Warta.

U stóp wzgórza rozbito namioty dla wielkiego wezyra, jego haremu, który był zawsze w bliskości i dla jego towarzyszów, ponieważ Kara Mustafa postanowił tam noc przepędzić.
Masy wojska posuwały się dalej ku wałom stolicy cesarskiej, ażeby przedsięwziąć oblężenie i niszczenie miasta działami.
Tylko straż przyboczna wielkiego wezyra i janczarzy pozostali w bliskości wspaniałego jego namiotu urządzonego z niesłychanym zbytkiem.
Służba złożona z setek ludzi i wielka liczba czarnych eunuchów obsługiwa ła wielkiego wezyra, jego żony i jego gości. Złote półmiski z wyszukanemi potrawami noszono do namiotów, podawano kawę w kosztownych filiżankach, a wewnątrz namiotu panował przepych, jak w opowieściach “Tysiąca i jednej nocy.”
Skarby, które chciwość Kara Mustafy zgromadziła w Stambule, zabrano z sobą dla uświetnienia zwycięzkiego pochodu wielkiego wezyra, który był tak dalece przekonany, iż nie może być pokonanym, że zabrał na wyprawę wszystkie żony.
Utrzymanie dzienne jego dworu kosztowało ogromne sumy, wszystko to jednak zwyciężeni mieli opłacić stokrotnie, a rabunek miał zbogacić wszystkich jego wojowników. Takie były przynajmniej nadzieje wielkiego wezyra, przy czem rozumiało się samo przez się, iż największy udział w łupach przypaść miał jemu samemu.
Sułtance Walidzie udało się niepoznanej uzyskać przyjęcie do korpusu janczarów.
Z energią i wytrwałością godną podziwu znosiła ona wszystkie trudności służby, nie okazując słabości ani zmęczenia.
Pragnęła z zimną krwią wykonać swoje postanowienie. Chciała skorzystać z dogodnej sposobności, ażeby zabić znienawidzonego Kara Mustafą. Tylko w takim razie, gdyby jej się to powiodło, syn jej, sułtan, mógł być spokojnym i utrzymać się na tronie. Dopóki żył wielki wezyr, który już teraz tak postępował, syn jej był w niebezpieczeństwie.
Janczary, naprzemian ze strażą przyboczną, pełnili służbę w namiocie wielkiego wezyra. Do nich należało odbywanie wart i sułtanka Walida z niecierpliwością oczekiwała, ażeby na nią nadeszła kolej odbywania takiej warty.
Nareszcie nadszedł ten dzień, gdy Kara Mustafa rozbił namioty u stóp wzgórza.
Wieczorem janczary zaciągali warty. Sułtanka otrzymała miejsce przed namiotem jednego z baszów, należących do orszaku wielkiego wezyra, zamieniła się jednak na miejsce z janczarem, mającym stać przed namiotem wielkiego wezyra i tym sposobem osiągnęła cel swoich życzeń, gdyż miała otwartą drogę do spełnienia swego zamiaru. Kara Mustafa lub jej syn! jeden z nich musiał zginąć, to pewna! Ta alternatywa popychała ją gwałtownie do spełnie-