Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/43

Ta strona została przepisana.
45 
JAN III SOBIESKI.

Głęboka cisza panowała dokoła w starym zamku. Nic już więcej nie słyszał. Oczy jego zamknęły się. Natura upomniała się o swe prawa.
Nagle wydało mu się, jakby z oddalenia dobiegło jego ucha wołanie o pomoc... Czyżby to był sen?... Zerwał się, słuchał, ale cisza była dokoła, cisza grobowa.
Położył się znowu i za chwilę zasnął znów snem głębokim.
W starym zamku wojewody nic już się nie poruszało. Wiatr tylko przelatywał długie, sklepione korytarze, w których głęboka panowała ciemność. Tylko w niektórych miejscach, gdzie były okna, przedzierały się w głąb zamku blade promienie księżyca i oblewały tajemniczym blaskiem stare, białe ściany.
Wtem coś znowu zaczęło się poruszać pocichu... Jakaś postać pochylona... ostrożna...
Cień jej ukazał się na białej ścianie w miejscu, w którem księżyc ją oświecał. Był to człowiek, chyłkiem skra dający się człowiek!
Byłże to czerwony Sarafan?... Miał na sobie czerwoną koszulę czy bluzę...
Po chwili jednak postać ta znikła w głębokiej ciemności, obejmującej inne części korytarza.
Nagłe ukazywanie się i znikanie nocnego gościa zamku czyniło przykre wrażenie. Po co o tej porze przybył w to miejsce? Poszedł ku drzwiom pokoju, w którym był pierwotnie umieszczony Jan Sobieski. Ten jednakże, jak już wiemy, przeniósł się oddawna gdzieindziej, przestrzeżony przez ślepą niewolnicę, która tę przysługę ciężko przypłaciła, leżała bowiem jak umarła na kamiennych płytach dolnego podwórza, opuszczona, pozbawiona pomocy...
Skradająca się postać zbliżyła się do drzwi.
Panowała w tem miejscu nieprzejrzana ciemność.
Nocny gość zcicha ujął ręką klamkę.
Z ostrożnością największą otworzył drzwi.
Miał otwarty wstęp do pokoju.
Światło księżyca wpadało oknem słabo i tajemniczo do ciemnej zresztą izby.
Przez chwilę nocny gość pozostał nasłuchując i czekając na progu. Wzrok jego przebiegał pokój. Ale miejsce, w którem stało łóżko, było otoczone ciemnością. Blask księżyca tam nie dochodził, bo go nie dopuszczały ciężkie firanki.
Nic się nie poruszało w pokoju. Zdawało się to ośmielać nocnego gościa, ponieważ wszedł pocichu i ostrożnie zamknął za sobą drzwi.
Znowu przez kilka sekund pozostał bez poruszenia. Ale i teraz cisza była w pokoju.
Człowiek w czerwonej koszuli odszedł do drzwi i postąpił ku łóżku stojącemu w głębi przy ścianie. Gdy na chwilę światło księżyca padło na niego, błysnęło w jego ręku coś nakształt broni.
Nocne zjawisko czyniło straszne wrażenie. Po co ten człowiek przyszedł tu w tej chwili?
Zbliżył się on do łóżka...
Pochylony, czatujący z bronią w ręku potwór zbliżał się do łóżka.
Nagle jednakże sztylet wypad! mu z ręki.
Łóżko było próżne!...
Nocny gość cofnął się o parę kroków.