Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/434

Ta strona została przepisana.
436
JAN III SOBIESKI.

Zdeterminowane kobiety porwały się do narzędzi ratunkowych, ponieważ mężczyźni byli na wałach, odważne dziewczęta walczyły z płomieniem, ażeby pożoga nie rozszerzyła się dalej i prawdą stawało się twierdzenie, że potrzeba hartuje ludzi, że wielkie niebezpieczeństwo wytwarza bohaterów.
Tam jednak, gdzie gościł głód, zaraza, niedostatek i nędza, tam nie było sił i odwagi. W wilgotnych piwnicach, w ciemnych norach leżeli dokoła nieszczęśliwi, skazani na śmierć i zagładę, któż jednak miał czas zajmować się chorymi i zgłodniałymi? Śmierć codziennie zbierała straszne łupy w oblężonem mieście, a kobiety i starcy musieli pełnić obowiązki grabarzy.
W tym czasie ukazała się w domostwach biednych, w izdebkach chorych w nędznych przytułkach głodnych, młoda, piękna istota w prostej, pozbawionej ozdób odzieży.
Ludność nie znała tej bladej, pięknej, pełnej dobroci pani, która udawała się do biednych, przynosząc im chleb, owoce i wino. Jednakże, gdy nieszczęśliwi ujrzeli, że ukazuje się zawsze tam, gdzie nędza jest największą, że nie obawiając się zarazy przybywa do łoża chorych, niosąc im pomoc i pociechę, nadali jej jednomyślnie nazwę anioła, który zstąpił z nieba, aby złagodzić nędzę oblężonego miasta.
Wkrótce jednak nie wystarczało to, co przynosiła sama, kazała zatem służbie rozdawać chleb i pieniądze biednym na placach publicznych. Sama odwiedzała najnieszczęśliwszych i wszędzie, gdzie się ukazała, ustępow-ała nędza i powracało zaufanie w Bogu.
Dowiedziano się po niejakim czasie, że tą cudzoziemką jest księżna Sassa, małżonka księcia Aminowa i hrabia Stahremberg przybył sam z hrabią Molart na plac publiczny, ażeby księżnie podziękować za jej miłosierdzie i ofiarność, dzięki którym wracała odwaga w szeregi biednych i zrozpaczonych.
Tymczasem między obrońcami na wałach rozeszła się wieść, że Turcy poza bramami miasta pochwycili człowieka ubranego całkiem czerwono, i że poczynili przygotowania, aby powiesić tego człowieka razem z jakimś drugim, wyglądającym na Tatara.
Można było z wież miejskich widzieć dokładnie, że przed liniami oblegających wyniesiono dwie szubienice i miała się wkrótce odbyć egzekucya.
Właśnie tego dnia z armat fortyfikacyjnych tak żywo strzelano do tego punktu, że Turcy nie byli w możności spełnić swego zamiaru. Musieli odpowiadać na ogień z miasta i wieczór zapadł, a oni nie wykonali wyroku.
Dwaj skazani byli to czerwony Sarafan i Iszym Beli, którzy dostali się w ręce nieprzyjaciół. Tatar po długiej wędrówce został nareszcie schwytany przez kilku tureckich jeźdźców, jak zaś czerwony Sarafan dostał się tam z obozu Sobieskiego, o tem dowiemy się dopiero wnastępującym rozdziale.
Dwaj jeńcy, których jednaki los oczekiwał, znali się, ponieważ Iszym Beli widział czerwonego Sarafana i wiedział od swego pana, że jest mu przychylnym.
Tego wieczoru, kiedy grzmot dział nie ustawał a dwaj jeńcy oczekiwali egzekucyi, znajdowali się oni w wielkim przez Tatarów wykopanym rowie, w którym stało kilka dział, obsługiwanych przez oddział żołnierzy, mających zarazem pilnować jeńców.
Obsługa dział i ciągła czynność panująca pomiędzy oblegającymi spowodowała jednak, że na Iszyma Beli i czerwonego Sarafana nie zwracano wiel-