Strona:PL Jan III Sobieski król Polski czyli Ślepa niewolnica z Sziras.djvu/436

Ta strona została przepisana.
438
JAN III SOBIESKI.

Tym sposobem udało się dwom towarzyszom oddalić od fosy, w której mieli być powieszeni i od żołnierzy tureckich.
Gdy jednak odalili się zaledwo o sto kroków, powstał po za nimi głośny hałas.
Krzyki świadczyły, że spostrzeżono ich ucieczkę, i że ich szukano.
Wkrótce poza nimo ukazały się postacie. Żołnierze tureccy puścili się w pogoń. Nie śmieli jednak zapalić pochodni, ażeby nie stać się celem wystrzałów dla oblężonych, a w ciemności trudno było dostrzedz zbiegów, którzy zerwali się i zaczęli spieszniej uciekać.
Największego niebezpieczeństwa nie przebyli jeszcze, trzeba bowiem było wyminąć przednie straże tureckie.
Nagle dał się słyszeć po za nimi sygnał, który wezwał przednie straże do czujności i oznajmił im, że zaszło coś nadzwyczajnego.
Czerwony Sarafan i Iszym Beli słyszeli za sobą ścigających i nie mogli widzieć, gdzie przed nimi znajdują się przednie straże, musieli jednak bądź co bądź na los szczęścia uciekać dalej, ażeby dostać się na wolne pole, a następnie do niezbyt odległego miasta, którego mury od czasu do czasu oświetlane wystrzałami na mgnienie oka, następnie zaraz zapadały w głęboką ciemność.
Iszym Beli dogonił czerwonego Sarafana, który swoim zwyczajem raczej skakał pochylony niż biegł i pozostał przy nim.
Głosy ścigających były coraz bliższe.
Nagle Tatar w niewielkiej odległości z boku spostrzegł kilka postaci.
Byli to żołnierze tureccy, przestrzeżeni sygnałami czatujący. Na szczęście jednak patrzyli oni przed siebie, a nie w stronę, w której znajdowali się zbiegowie.
Czerwony Sarafan rzucił się na ziemię, aby uchodzić dalej, czołgając się, Tatar bał się, żeby go w ten sposób nie złapano i uciekał.
Żołnierze placówki spostrzegli przebiegającą ciemną postać, domyślili się, że coś zaszło i puścili się za nią.
Po niejakim czasie jednakże udało się Tatarowi zniknąć im w ciemności.
Tymczasem nadbiegli inni żołnierze szukający zbiegów.
Gdy tym sposobem Iszym Beli uniknął niebezpieczeństwa i zbliżał się do murów miasta, czerwony Sarafan, który pozostał, był narażony na tem większe niebezpieczeństwo.
Leżał on, nie poruszając się.
Żołnierze tureccy pobiegli dalej. Przekonawszy się jednak, że nie dogonią Iszyma Beli, powrócili mówiąc pomiędzy sobą, że drugi jeniec musiał pozostać.
Czerwony Sarafan widział, że podzielili się i szukali.
Nie miał przy sobie broni, gdyż odebrano mu wszystko, czem mógłby się bronić w potrzebie.
Nagle zauważył, że żołnierze zwrócili się w inną stronę, pozostał tylko jeden blisko niego i zbliżał się doń powoli.
Mimo to Sarafan nie stracił zwykłego swego spokoju. Nie poruszał się, lecz pozostał jak martwy na ziemi.
Za chwilę żołnierz, którego towarzysze coraz bardziej oddalali się mógł już nastąpić na niego.
Szybko zdecydowaszy się czerwony Sarafan, zerwał się i rzucił na Turka, który wydał głośny krzyk, ażeby zwołać swych towarzyszów i oznajmić im, że znalazł zbiega. Na szczęście jednak huk wystrzelonej właśnie armaty za-