głuszył krzyk, tak że tamci nic nie słyszeli.
Żołnierz turecki bronił się i chciał powalić czerwonego Sarafana, ale ten zdołał pochwycić go za szyję i dusił z całej siły.
Szarpnął się Turek jeszcze raz, ażeby się uwolnić, ale czerwony Sarafan trzymał go mocno i nie puszczał.
Turka po chwili opuściły siły. Padł bezwładny i bezprzytomny.
Czerwony Sarafan puścił go i zaczął uciekać.
Tymczasem Iszym Beli zbliżył się do wałów miasta i został nagle przyjęty wystrzałami z muszkietów. Warta na wałach dostrzegła go i uważając za szpiega lub dowódcę hordy chcącej przypuścić atak, dała do niego ognia.
Teraz dopiero Tatar poznał w jakiem się znajdował niebezpieczeństwie i cofnął się szybko. Na szczęście nie był trafiony.
Niełatwo było dostać się do miasta, ponieważ oblężeni w nocy nie wpuszczali nikogo.
Iszym Beli błądził koło murów i wałów, aż do świtu.
Tak błądząc spotkał czerwonego Sarafana, który również podszedł po mury miasta.
Gdy się rozwidniło, żołnierze warty polowej austryackiej, umieszczonej po za wałami, spostrzegli nadchodzącego czerwonego Sarafana, znanego powszechnie zwiastuna walki i towarzyszącego mu Tatara.
Pozwolili im zbliżyć się i chcieli wziąć do niewoli Iszyma Beli, jako nieprzyjaciela.
Tatar powiedział im jednak, że on i Sarafan dostali się w ręce Turków i w nocy uciekli, oraz oznajmił słuchającym ze zdziwieniem żołnierzom, że zostaje w osobistych usługach Sobieskiego.
Wskutek tego wyjaśnienia wpuszczono czerwonego Sarafana i Iszyma Beli do miasta.
Nim opowimy dalsze wypadki, powróćmy do owej nocy, w której tajemnicze zjawisko, nazywane starym mnichem, ukazało się w obozie polskim i przeszło spokojnie koło warty.
Czerwony Sarafan, który starego mnicha widział dawniej i mówił z nim, wstrząsnął głową, gdy ujrzał tę postać. Nie chciało mu się wierzyć, żeby ten mnich był tym samym, który nieraz pojawiał się w nocy w Warszawie i Krakowie.
Szedł zatem za nim instynktownie do środka obozu i zauważył, że mnich zbliża się do domu, w którym kwaterował Sobieski.
Sarafan postępował ostrożnie za nim.
Szyldwach przed drewnianym domem spostrzegł ciemną postać, musiał jednakże wiedzieć o tajemniczym mnichu, który pojawiał się w zamku warszawskim, gdyż nie zawołał na niego.
Przypadek chciał, że Sobieski w towarzystwie Wychowskiego wyszedł właśnie z namiotu, ażeby osobiście poczynić w obozie niektóre zarządzenia na dzień następny i widzieć się z kilkoma dowódcami. Powziął on to postanowienie nagle i szybko je wykonał wówczas, gdy czerwony Sarafan leżał jeszcze w, końcu obozu.